Piękna, jasnopomarańczowa barwa. Nos nieco zamknięty, wyczuwamy nuty słodkiej mandarynki, lukrecji i drogerii. Usta wyważone, z drobnym musowaniem. Wyczuwalna taniczność (dłuższa maceracja na skórkach), wino mocno wytrawne, może nawet sprawiać wrażenie wysuszającego jamę ustną. Cytrynowo-winogronowa struktura owocu. Goryczka w końcówce nie przeszkadza – propozycja kulinarna: gravlax macerowany w cointreau…
Polska
Temat win pomarańczowych powraca w naszych panelach i zapewne powracać będzie jeszcze niejednokrotnie. Jak podkreślaliśmy wcześniej, jest to jeden z tych elementów współczesnego winiarstwa, który wzbudza ogromne zainteresowanie zarówno producentów, dystrybutorów, jak i konsumentów. Wszyscy upatrują w nim ideę powrotu do korzeni – wino określane dziś mianem pomarańczowego to najprawdopodobniej archetyp…
I oto przed nami kolejna porcja zaskoczeń spod znaku polskich cydrów (i perry). Tym razem na redakcyjny stół trafiło siedem butelek produktu określanego mianem cydru lodowego. I nie chodzi tu bynajmniej o temperaturę serwowania trunku, a o tajniki jego produkcji. Cydr lodowy możemy uzyskać na dwa sposoby, poprzez kriokoncentrację…
Pét-nat o barwie ciepłego różu. W nosie nuta róży i czerwonej śliwki. Nie brak mineralności i śladu dojrzewania na osadzie, całość osadzona na naturalnej bazie. Jest tu też nietypowy akcent botwinkowy, bąbelki dosyć przeciętne. W ustach trochę szorstkie, z wyraźną goryczką, taniną i aptecznym muśnięciem.
Bladopomarańczowy kolor. W nosie szlachetna interpretacja nuty drożdżowej. Oprócz tego trufle, pieczarki, skórka chleba. Soczysta poziomkowa owocowość i przejrzała jabłkowość podbita słonawym akcentem. Jakość musowania „w punkt”, wino znakomicie zharmonizowane, ciągle świeże, finezyjne i eleganckie. Długi, słonawo-mineralny finisz.
Mętne, gęste, różowo-czerwone wino. Chłodnik z botwinki i trochę wiśniowo-jogurtowej kwasowości. Nie brakuje soczystości, jest balans, choć ogólnie w kieliszku szału nie ma. Równowaga się utrzymuje, w końcówce odzywa się goryczkowe echo.
Kolor – szarożółto-pomarańczowy – wskazywał (trafnie, jak się wkrótce okazało!) na kategorię blanc de noir. W pierwszym nosie miks warzyw (pomidory, pory) i owocu (czereśnia). Później do głosu dochodzą jabłko, pigwa, szarlotka, kwiaty. W ustach wyczuwalny alkohol. Niezorganizowany, zalegający i słonawy finisz.
W nosie dominuje landrynka. Usta – czy lepsze od nosa „odrobinę”, czy „trochę”? Wino – pudrowo-różowo-malinowe – z jednej strony problematyczne, z drugiej nieinwazyjne i „tarasowe”. Pod naszą szerokością geograficzną może znaleźć wielu zwolenników.
Herbaciana barwa, nos owocowo-warzywny (wiśnia i burak) z nutą… potu, która na szczęście szybko się ulotniła. Kompot truskawkowy z cukrem-pudrem. W ustach czereśnia, czerwona herbata – ogólna poprawność, ale bez przyciągającego uwagę efektu. Cierpkość świeżo odłamanej gałązki; w finiszu wyczuwalny alkohol.
Średnia intensywność aromatu. Nieskomplikowane, choć uczciwe. Bąbel nieźle ustabilizowany, przy raczej średnim poziomie kwasowości. Brak może trochę głębi i elegancji. Jak na wino wytwarzane metodą klasyczną, za dużo tu przetworzonego, landrynkowego owocu, za mało wyrafinowanej drożdżowości.