Bladopomarańczowy kolor. W nosie szlachetna interpretacja nuty drożdżowej. Oprócz tego trufle, pieczarki, skórka chleba. Soczysta poziomkowa owocowość i przejrzała jabłkowość podbita słonawym akcentem. Jakość musowania „w punkt”, wino znakomicie zharmonizowane, ciągle świeże, finezyjne i eleganckie. Długi, słonawo-mineralny finisz.
pinot noir
Średnia intensywność aromatu. Nieskomplikowane, choć uczciwe. Bąbel nieźle ustabilizowany, przy raczej średnim poziomie kwasowości. Brak może trochę głębi i elegancji. Jak na wino wytwarzane metodą klasyczną, za dużo tu przetworzonego, landrynkowego owocu, za mało wyrafinowanej drożdżowości.
Kolejny pét-nat brut nature. Kolor – „łosoś z późnego zbioru”. O takie pét-naty walczymy! Nos szlachetnie owocowy – z jabłkiem, mirabelką i gruszką. Soczysta, ogryzkowa nuta i kwasowość w ustach. Jabłko, biała brzoskwinia. Nie brak ciała: solidna struktura dobrze rozprowadza smak po ustach. Echo aspiryny nie przeszkadza w pozytywnym odbiorze całości.
Kolor… malinowego płynu do mycia naczyń. W nosie poetyka landrynkowa, ale w jakimś bardziej szlachetnym sznycie (malina, porzeczka). W ustach kwasowość nie najgorzej połączona z cukrem, z goryczkowym akcentem w niezbyt długiej końcówce. Jeden z archetypów polskiego półsłodkiego różu, nie wywołujący skrajnych emocji.
Jasnoherbaciany kolor. W nosie truskawka i czereśnia, odrobina pomidora oraz dojrzałego, jesiennego jabłka i gruszki. W kompleksowych ustach jest ciało, soczystość, kwasowość – choć cukier na pograniczu wytrawności. Dobra równowaga, lekko pikantna końcówka. Wino młode, ma szansę jeszcze się poukładać, za pół roku ocena może być wyższa.
Pojęcie „Europa” w tytule naszego panelu jest nie do końca ścisłe, jednak to zabieg celowy. Nie objęło ono Polski, ponieważ rodzime pinoty recenzowaliśmy już dwa numery wstecz, ani Francji – ojczyzny szczepu – którą chcemy zająć się oddzielnie w niedalekiej przyszłości. Trafiło do nas tym razem aż 40 butelek, reprezentujących rzeczywiście prawie wszystkie…
Kalifornia dostarczająca na rynek USA ponad 80% powstających w tym kraju win, nie jest miejscem, które w pierwszym odruchu kojarzy nam się z „królewską” odmianą pinot noir. Gęste, esencjonalne cabernety, merloty, zinfandele, ostatnio też syrah – to winiarskie znaki firmowe Złotego Stanu. Nie zapominajmy też o charakternych, „waniliowych” chardonnay. Wszystkie te…
Gęsta, głęboka czerwień. Typowość odmiany zachowana przede wszystkim w nosie – usta wybiegły mocno do przodu, uwypuklając nadmiar ekstraktu i nut konfiturowo-likierowych. Na pewno jest to wino gęste, nasycone i konkretne, w którym ciągle dużo się dzieje – ale czy na pewno tak ma się przejawiać wyrafinowanie pinot noir?
Wino niezbyt rozbudowane, niezbyt kwasowe, ale próbujące uwodzić swą przystępnością. Żurawina, słodkość, ziemistość – całość trochę niezrównoważona w finiszu, ale udanie demonstrująca charakter garażowego burgunda.
Nieco mętnawe; odcienie malinowo-herbaciane. Likierowo-migdałowy styl. Za mało elegancji i soczystości. Być może winiarz próbował stworzyć pinota w naturalistycznym sznycie – ale całość niepotrzebnie podbudował beczką. Na szczęście nie przykryła ona owocu i kwasowości, których jednak odczuwaliśmy niedobór. Finisz na szczęście długi i w miarę udanie godzący wszystkie sprzeczności zawarte w winie.