Nobliwa, złota barwa. Nos uderza „szlachetnym, jurajskim utlenieniem” – ostry atak zbitego jabłka, drożdże, orzechy, szczypta (dosłownie) morskiej soli. W ustach ten wątek utrzymuje się, podkreślony dobrą kwasowością; alkohol prawidłowo wkomponowany w strukturę, zbalansowany ciałem i ogólną jędrnością wina – praktycznie niewyczuwalny. Super mineralność, całość zwieńczona długą, charakterną końcówką, dającą czas na dodatkową kontemplację.
>100 zł
Choć Chardonnay często w Styrii nazywane jest Morillon, tutaj jednak, producent pozostaje przy burgundzkiej nazwie tej odmiany. Wino spontanicznie fermentowało w dębowych, 1500-litrowych beczkach, spędziło też 16 miesięcy na osadzie drożdżowym. Jest gęste, woskowe i pieprzno-pikantne, pieczona gruszka przeplata się w nim ze słoną mineralnością, skupione i strzeliste. Piękne wino z dużym potencjałem dojrzewania.
Kolor wręcz pomarańczowy, „nowoprowansalski”. Intensywny, słodkawy nos z akcentami gumy balonowej czy wręcz ciasta francuskiego posypanego owocowym pudrem. Charakter owocu porzeczkowo-poziomkowy, zamiast kwasowości mamy tu jednak goryczkę. Niekonsekwencja na linii nos-usta, trochę brak ciała, energii i wypełnienia.
Nieco mętnawe; odcienie malinowo-herbaciane. Likierowo-migdałowy styl. Za mało elegancji i soczystości. Być może winiarz próbował stworzyć pinota w naturalistycznym sznycie – ale całość niepotrzebnie podbudował beczką. Na szczęście nie przykryła ona owocu i kwasowości, których jednak odczuwaliśmy niedobór. Finisz na szczęście długi i w miarę udanie godzący wszystkie sprzeczności zawarte w winie.
Wiejski, obejściowy i zarazem dość szczupły styl; więcej zioła niż owocu (zauważamy kwaśną truskawkę). Być może wino zechce nam pokazać coś więcej za kilka lat. Na razie zwraca uwagę prostotą, dobrą strukturą i taniną. Może się podobać, choć naszym zdaniem przydałoby mu się więcej głębi i charakteru.
Ciemny rubin. Oryginalny nos – typowej charakterystyce wiśniowo-czereśniowej towarzyszy chłodna, odświeżająca nuta eukaliptusowo-miętowa. W ustach wino dodatkowo oferuje odrobinę ziemistości i mineralności – dobrze, że towarzyszy im podwyższona kwasowość. Akcent lukrecji i hyćki (kwiatów czarnego bzu). Elegancki zweigelt w stylu – można powiedzieć – bordoskim.
Autentyczne, schludne wino, powstałe w winnicy, a nie w piwnicy. W nosie ciemny, nieprzerysowany i soczysty owoc (wiśnia, malina, czerwona porzeczka), atrament, ale też odrobina jabłka wprowadzająca element rześkości. Usta jędrne, eleganckie – dojrzała, ale ciągle lekko cierpka wiśnia. Jeśli była tu beczka – to delikatnie użyta i stara. W końcówce jakże typowy dla zweigelta…
Słodka, wiśniowo-marcepanowa nuta w nosie. Suszone maliny. Wino aromatyczne, sprężyste – początkowo może nieco zachowawcze, ale w ustach dobrze ukazuje soczystość, uzupełnioną nutami tytoniowymi. Dodatkowe pół punktu od jednego z recenzentów za „nieznośną lekkość bytu”.
Kolor mocno intensywny; w nosie wyrazisty owoc wsparty przez echa smolistej czekolady. Gęsta, owocowa struktura, choć brak w niej ziołowo-skórzanego zdecydowania. Usta wykazują większą klasę niż nos, jest w nich pewna świeżość, kwasowość, cierpkość, są też wiśnia i pestka. Spora szansa, że polski miłośnik wina zachwyci się tym nowoświatowo-toskańskim stylem.
Coś nam w tym winie trochę przeszkadzało. Gałązkowość, kurz, a do tego wszystkiego… landrynka. Usta bez soczystości i z niezbyt ciekawą taniną. Wciąż nieco nieujarzmioną kwasowość mogłoby zrównoważyć lepsze (czytaj: konsekwentniejsze) użycie beczki (krótsze leżakowanie, ale w mniejszej i nowszej), które nadałoby winu mocniejszą strukturę.