Mołdawia – mały kraj o wielkim sercu
Udostępnij artykuł
Kiedy opowiadam ludziom o Mołdawii, lubię przytaczać dowcip zasłyszany niegdyś od znanego dziennikarza winiarskiego Tomasza Prange-Barczyńskiego: „Spotyka się dwójka przyjaciół. – Jakie masz plany na jutro? – pyta pierwszy. – Zwiedzam Mołdawię – odpowiada drugi. – A po południu? – dopytuje przyjaciel”. Mołdawia to faktycznie bardzo mały kraj, który zamieszkuje zaledwie dwa miliony ludzi, ale który ma wiele do zaoferowania poszukiwaczom pięknych krajobrazów, historii i przygód. No, a głównym zajęciem lokalsów, co można zobaczyć na każdym kroku, jest oczywiście wino!
Znaczy ono dla Mołdawian tak wiele, że w pewnym momencie pojawił się pomysł nazwania lotniska w Kiszyniowie imieniem Mołdawskiego Wina, a w 2017 roku parlamentarzyści zagłosowali za ustawą o wykreśleniu go z listy alkoholi, po to by móc sprzedawać je o każdej porze dnia, w dowolnym miejscu jako produkt spożywczy. Autorzy tej ustawy argumentowali swój pomysł tym, że wino jest dziedzictwem narodowym Mołdawii, a nie zwykłym napojem alkoholowym. I trudno się z nimi nie zgodzić, tę tezę potwierdzają twarde dowody. Mołdawia jest jednym z największych producentów wina na świecie – zajmuje 15. miejsce w globalnym rankingu i pierwsze pod względem produkcji wina na głowę mieszkańca.
Pozytywna rewolucja
Ostatnie 20 lat w Mołdawii minęło pod znakiem niewyobrażalnej metamorfozy. Po wprowadzonym w 2006 roku rosyjskim embargo na mołdawskie produkty żywnościowe, w tym także wino, producenci szybko zrozumieli, że czas przestać robić trunki skrojone pod zamówienie dużego (rosyjskiego) rynku, gustującego często w dość prostych, wręcz tandetnych smakach. Enolodzy i winiarze zaczęli więc tworzyć wysokojakościowe, wytrawne wina jednoszczepowe i kupażowane, które dziś konkurują z najdroższymi etykietami świata. Mołdawia coraz częściej staje na podium światowych wystaw i konkursów winiarskich, zdobywając złote medale (w 2023 roku łącznie 900, z których ponad połowa to złote). Dumni winiarze, niczym zwycięscy rewolucjoniści, wreszcie czują, że ich wina są główną wizytówką kraju.
Miłość pod lipami
Kiszyniów od Warszawy dzielą niecałe dwie godziny lotu. To pełne zieleni miasto pozwala się odprężyć i wyciszyć. Można tu zgubić się w plątaninie urokliwych uliczek z niską, prowincjonalną zabudową z końca XIX wieku, odbiegających sennie w cieniu kasztanowców od głównej arterii miasta – ulicy Ştefana cel Mare. Szczególnie przyjemnie jest wiosną, kiedy kwitną kasztany i lipy, a nad miastem unoszą się obłędne aromaty ich kwiatów. Te zapachy sprawiają, że serce staje się zupełnie bezbronne wobec strzał Kupidyna i można nieumyślnie zakochać się bez opamiętania. Na pewno nie raz słyszeliście słynną mołdawską piosenkę w wykonaniu zespołu O-zone Dragostea Din Tei (Miłość pod lipami). Ten hit, grany przez największe radia i na każdej imprezie w Polsce, opowiada właśnie o aromacie kwitnącej lipy, której zapach zawsze przywołuje wspomnienie o tej jedynej osobie.
Jesień to także dobra pora na podróż do Kiszyniowa, ponieważ w tym czasie, co roku, w pierwszy weekend października odbywa się na głównym placu miasta (Piața Marii Adunări Naționale – Plac Wielkiego Zgromadzenia Narodowego) narodowe Święto Wina. Winiarze z całego kraju zjeżdżają się tam, aby świętować zakończenie zbiorów, a także, żeby pochwalić się swoimi zeszłorocznymi winami, które właśnie zostały rozlane z beczek do butelek i wkrótce trafią do klientów. Ta pielęgnowana od 12 lat tradycja pokazuje głęboką miłość Mołdawian do ich narodowego produktu. Przez ten czas wydarzenie urosło, stając się jedną z największych tego typu imprez na świecie i dwukrotnie zostało uhonorowane prestiżową nagrodą Wine Travel Awards w kategorii Wine Tourism Events. Co roku Święto Wina przyciąga setki tysięcy Mołdawian i turystów, którzy wypijają hektolitry wina, a całą imprezę oficjalnie otwiera prezydent Mołdawii.
Długa droga do domu
Przez ostatnie stulecie winiarska Mołdawia przeżywała różne okresy. Po wprowadzeniu w 2006 roku przez Rosję embarga, winiarze zrozumieli, że muszą odciąć pępowinę i pójść swoją własną drogą. Rosja przez dziesięciolecia była głównym rynkiem zbytu mołdawskiego wina i wymagała produkcji ogromnych ilości. W takiej sytuacji Mołdawianie byli uzależnieni od konieczności wytwarzania oceanu wina niskiej jakości i w równie niskich cenach. Embargo sprawiło, że młodzi winiarze postanowili zabrać głos i głos ten został usłyszany.
Przede wszystkim winiarze rozpoczęli poszukiwania endemicznych, lokalnych odmian winogron, rozrzuconych po całym kraju, zapomnianych, rosnących nieśmiało w prywatnych ogródkach. W czasach radzieckich państwowy moloch postawił na odmiany francuskie, tak jak większość krajów w tamtych czasach. Na zboczach mołdawskich winnic grzały się w słońcu francuski cabernet sauvignon, merlot czy chardonnay. Także świetnie się tu czują aromatyczne białe odmiany, jak muscat czy traminer. Na początku lat 2000. ta niewielka grupa winiarzy odnalazła czerwony szczep rara neagră, zupełnie zapomniany, odrzucony przez wielkiego radzieckiego konsumenta, uważany za słaby i chorujący, zbyt kapryśny, dający wina o zbyt lekkiej budowie. Dziś rara neagră jest jedną z najważniejszych mołdawskich odmian. Producenci nauczyli się robić z niej wybitne, wręcz wibrujące wina o lekkim, aksamitnym ciele, ze smukłą kwasowością, o aromatach świeżych truskawek, malin i poziomek. Jednym słowem: lato w kieliszku!
Kolejnym odkryciem był szczep fetească neagră, dawniej często używany jako dodatek do kupaży – jego intensywna fioletowo-rubinowa barwa dodawała im koloru, a nieco konfiturowy smak – miękkiej, otulającej słodyczy. Dziś winiarze po mistrzowsku potrafią zrobić z niego wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju, bogate, wręcz barokowe wino o aromatach czerwonej porzeczki, śliwkowych powideł, morwy, jeżyn i iglastego lasu. Takie wina świetnie sprawdzają się w naszym polskim, dosyć chłodnym klimacie.
Najbardziej interesujące wina białe znajdziemy w centralnym regionie winiarskim Codru, w którym jest nieco chłodniej niż na południu, ze względu na wszechobecne lasy utrzymujące wilgoć. Tutaj wychodzą jedne z lepszych win ze szczepu fetească regală. Charakteryzują się dosyć treściwą strukturą, lekko taniczną, oleistą, przywodzącą na myśl chrupiącą, lekko pikantną pigwę. Znajdziemy tu aromaty zielonego jabłka, agrestu i liści porzeczki. Starsze wina z tego szczepu rozwijają nuty woskowe, plastra miodu oraz gałki muszkatołowej, niczym pierwszorzędne rieslingi. Zupełnie inny charakter ma fetească albă: lekka i zwiewna, uwodzi aromatami kwitnącej jabłoni i mirabelek. Wina z tego szczepu lepiej smakują świeże, są w sam raz na upalny, letni dzień.
Coraz częściej winiarze sięgają również po lokalne szczepy hybrydowe. Przykładem niezwykle ostatnio popularna viorica – uwodzące akcenty białego bzu, kwiatów polnych, bazylii i dojrzałego melona nie pozostawią nikogo obojętnym. Za szerokim, intrygującym aromatem idzie oleista, treściwa struktura. Nieco lżejsza jest floricica, równie aromatyczna, ale subtelniejsza w swojej strukturze. To krzyżówka rieslinga i seyval blanc powstała w 2007 roku i coraz częściej wykorzystywana. W winach z niej nuty kwiatów pomarańczy przeplatają się z kwitnącą brzoskwinią. W niektórych pojawia się orzeźwiająca nuta mięty, która podkreśla lekkość i świeżość.
Jeśli ostatnim mołdawskim winem, którego próbowaliście była Mołdawska Dolina i jeśli wydaje wam się, że Mołdawia jest bardzo daleko, to szczerze wam zazdroszczę, ponieważ czeka was mnóstwo odkryć w tym małym, ale jakże gościnnym i otwartym kraju, z jego kulturą pogranicza Wschodu i Zachodu, z tureckimi naleciałościami i winiarzami na nowo piszącymi historię regionalnego wina. To idealny kierunek!
***
Coś na ząb i coś do kieliszka
Mołdawianie uwielbiają swoją tradycyjną kuchnię, chętnie się nią dzielą; uwielbiają też spędzać czas w restauracjach i wine barach w towarzystwie rodziny i przyjaciół. Zjemy tu popularne, pachnące, ciepłe placinty (naleśniki) z różnymi nadzieniami, czy tradycyjne sarmale, czyli małe gołąbki z farszem zawijanym w liście winogron, a także soczyste mięsne mici (kiełbaski), przyprawione aromatycznymi ziołami.
W każdej, nawet najprostszej knajpce dostaniemy długą kartę mołdawskich win. Nie brakuje też w stolicy licznych wine barów. Tutaj najczęściej spotkacie zapalonych winolubów i sommelierów, którzy opowiedzą wam wszystko o mołdawskim winiarstwie, jego tradycjach oraz szczepach. Nierzadko wpadają także sami winiarze, przynosząc pod pachą swoje najnowsze wina do spróbowania. Rozmowy z nimi przy jednym stole mogą czasami trwać do głębokiej nocy.