Da Vinci to nie nazwa, to idea
Udostępnij artykuł
Podzamcze Chęcińskie znajduje się dokładnie w połowie drogi między Krakowem i Warszawą. Trochę na uboczu, w miejscu, które omija najbliższa droga krajowa numer 7. Trudno tutaj dotrzeć przypadkiem, chyba że akurat zwiedzamy zamek królewski w Chęcinach. Jednak dotrzeć warto, nawet nadkładając drogi, bo to miejsce wyjątkowe, gdzie przeszłość łączy się z teraźniejszością w całkowicie naturalny sposób. To tu, na terenie Zespołu Pałacowo-Parkowego w Podzamczu Chęcińskim mieszczą się restauracja, hotel i kawiarnia Da Vinci prowadzone przez Renatę Kamienik.
Na terenie Zespołu Pałacowo-Parkowego znajduje się zabytkowy Dwór Starostów Chęcińskich z centrum konferencyjno-szkoleniowym, w którym zgromadzono wiele przedmiotów przybliżających postać Jana III Sobieskiego. W 1683 roku król zawitał do Podzamcza w drodze powrotnej spod Wiednia, aby podziękować gospodarzowi Bidzińskiemu za jego wkład w zwycięstwo. Na pamiątkę tego wydarzenia wzniesiona została 12-metrowa brama triumfalna, która po dziś dzień zaprasza do ogrodu, na końcu którego stoi zabytkowy dwór starościański, gdzie obecnie znajdują się także część muzealna i restauracja Da Vinci.
Tam, gdzie historia spotyka nowoczesność
Na początku XXI wieku samorząd województwa zdecydował, aby odrestaurować zabytkowy kompleks, a dodatkowo wybudować Centrum Nauki, głównie z myślą o młodzieży przyjeżdżającej do Podzamcza, ale nie tylko. W 2014 r. w Centrum otwarto wystawę światową poświęconą Leonardowi da Vinci i to właśnie wtedy nadano nazwę Da Vinci wszystkim obiektom znajdującym się w Zespole Pałacowo-Parkowym.
Tym co przyciąga turystów do Podzamcza jest nie tylko historia, ale i wyjątkowa kuchnia oparta na sezonowych produktach od lokalnych dostawców. Szef kuchni Sebastian Strójwąs czuwa nad tym, aby na talerzach pojawiały się dania przyrządzane tak, aby zachować jak najwięcej wartości odżywczych i wydobyć smak głównego składnika i uzupełnić go dodatkami. Karta nie jest rozbudowana, ale za to wszystkie pozycje to arcydzieła sztuki przygotowywane indywidualnie dla każdego gościa. Nie sposób nie wspomnieć też o selekcji win sezonowo tworzonej przez właścicielkę.
Kuchnia dworska z nowoczesnym sznytem
Zabytkowy dwór ze spichlerzem, w którym urządzono kameralny hotel czekały na nowego dzierżawcę, który obudzi ducha tego miejsca. W 2017 r. do Podzamcza przybyła Renata Kamienik, która zachwycona miejscem, stanęła do przetargu na dzierżawę (choć – jak przyznaje – nie bardzo wierzyła w powodzenie) i… okazała się jedyną zainteresowaną.
Od pierwszego dnia zaufała intuicji, która prowadziła ją przez ten najtrudniejszy etap budowania wizerunku i marki, gdy wszyscy spoglądali na ręce, a ściany miały nie tylko uszy, ale i oczy. To dzięki temu dziś restauracja szczyci się tytułem Najlepszej Restauracji 2023 i 2024 programu Polskie Skarby Kulinarne.
Restauracja duży nacisk kładzie na autentyczność i wiarygodność (także historyczną), dlatego kucharze w Da Vinci, przygotowując dania na różne wydarzenia organizowane w Podzamczu, inspirują się badaniami prof. Jarosława Dumanowskiego nad dziejami polskiej kuchni. Są coraz bliżej wprowadzenia do menu potraw inspirowanych kuchnią dworską i odwzorowujących ją, lecz – jak mówią – w nowoczesnym wydaniu i w zgodzie z filozofią restauracji: najpierw intryguje nazwa, potem obraz, następnie smak wprowadza w wibracje kolejny zmysł, a na końcu uruchamia się pamięć, która ma zachować wspomnienie tej chwili na długo.
Wiatr zmian
Lokalizacja obiektu poza miastem powoduje, że najczęściej jest obiektem zainteresowania turystów, którzy nie zawsze oczekują tego, co zastają w karcie menu. W restauracji Da Vinci liczy się bowiem jakość (najwyższa), nawet jeśli ma być osiągnięta kosztem ceny. Ale, co ważne, owe ceny nie odbiegają od tych z miast wojewódzkich, więc jeśli niestraszne wam rachunki z Krakowa czy Poznania, to podążając trasą Warszawa-Kraków, śmiało zjedźcie z DK 7.
Nie pożałujecie – w Da Vinci nie ma mowy o stosowaniu półproduktów czy wzmacniaczy smaku. Sosy przygotowuje się na bazie bulionu z palonych kości i pieczonych warzyw – bez mąki czy śmietany, makarony wyrabiane są na świeżo, rosół doprawiany jest suszonymi w kuchni warzywami i świeżymi ziołami, nawet dekoracje do dań to fantazja kucharzy. Hitem wiosny jest zupa pokrzywowa, latem zachwyci was chłodnik z ogórków małosolnych z granitą arbuzową, jesienią krem dyniowy z pieczonymi kasztanami, a zimą stali goście wyczekują kremu z kiszonej kapusty. Trudno nie wspomnieć o szlagierach, których można skosztować przez cały rok, choć w każdym sezonie z innymi dodatkami: to śledź z Janowa, tatar wołowy ze śmietaną i kawiorem, długo duszona wołowina, jagnięcina w stylu angielskim z sosem miętowym czy sernik.
Nie samą gastronomią człowiek żyje
W restauracji organizowane są kolacje degustacyjne na miarę Michelin. Jest to możliwe dzięki współpracy z Nicholasem Allenem, który większość zawodowego życia spędził w gwiazdkowych restauracjach w Wielkiej Brytanii.
Jako że restauracja znajduje się w Dworze Starostów, to nie mogło w niej też zabraknąć tego, co z życiem dworskim się kojarzy, czyli koncertów, przedstawień teatralnych czy wernisaży (a także bardziej współczesnych stand–upów), a na przyszły rok zaplanowany został plener malarski. Wspólnie z aktorem i reżyserem teatralnym Andrzejem Pieczyńskim Renata rozpoczęła w 2023 r. projekt łączenia sztuki kulinarnej i teatru. W ten oto sposób powstała sztuka Morderstwo w Palazzo Da Vinci, która została wpisana w kolację. Jedną z postaci jest kamerdyner, który wprowadza służbę z posiłkami, opowiadając także o winie. Aktorami są też przystawka, zupa, danie główne i deser. W tle morderstwo, romans, zagadka. Za menu odpowiadają Sebastian Strójwąs i Nicholas Allen. Kooperacja dwóch uzdolnionych szefów kuchni pozwala tworzyć ofertę premium dla gości. Bo pod pieczą Renaty wszystko musi działać jak dobrze naoliwiona maszyna. Jeśli coś robić, to na 100%. Dlatego festiwale kuchni dworskiej to imprezy z pompą w strojach dworskich, wernisażom towarzyszy zawsze muzyka na żywo, a wina na degustacje pochodzą od najbardziej renomowanych winiarzy na świecie.
Na początku 2024 r. uruchomiono Salon Kulturalny Restauracji Da Vinci, z założeniem, żeby pokazywać to miejsce kompleksowo. Bo skoro restauracja znajduje się w Zespole Pałacowo-Parkowym, to aż prosi się o chociażby namiastkę dworskiego życia.
Wina nie z przypadku
Podzamcze to miejsce, gdzie historia Jana III Sobieskiego łączy się z ideą Leonarda da Vinci. Turyści słuchają o jednym i o drugim. Jak podają historycy, Sobieski kochał nowinki, nie tylko w kuchni. Da Vinci był też postępowy jak nikt inny. Takie podejście pozwoliło Renacie wypracować profil i plan działania restauracji, zgodnie z którym Da Vinci ma być nie tylko nazwą, ale też ideą. Dzięki temu może mieć wina z Nowego Świata, a nie tylko ze Starego Kontynentu. Bo w polskim dworku było wszystko, co nowoczesne. I wydarzenia tematyczne mogą konkurować z tymi z wielkich miast, bo kielecka wieś podzamecka to nie zaścianek, tylko przedsionek tego, co w trawie piszczy. Fakt, że w pobliskich Kielcach nie ma wine baru, nie znaczy, że w Da Vinci nie można się nim zachwycić. Każda z 80 etykiet sprzedawana jest na kieliszki, coravin na stałe zagościł w restauracji. Właścicielka często sama szkoli swój zespół, bo – jak podkreśla – każdy wiedzę przekazuje na swój sposób, a ona lubi snuć winne opowieści nawet w czasie spotkań zespołu (– Czy zawsze szkolenie trzeba nazywać szkoleniem? – pyta zaczepnie). Wino do Da Vinci dostarcza wielu dystrybutorów, część trafia tu prosto z winnic. Kupując je z wielu różnych źródeł rezygnuje się z pewnych korzyści, ale – znów – najważniejsza jest jakość. Ta jakość się broni. – To taka polityka długofalowa. Z biegiem czasu nigdy nie jest gorzej, a tylko lepiej. Klienci, którzy wracają po latach, doceniają rozwój – mówi z przekonaniem Renata.
Być czy bywać?
Renata wyznaje zasadę, że konsekwencja w działaniu i nacisk na jakość powodują, iż zyskujemy w perspektywie czasu. Tak się realizuje marzenia. Z dumą zakłada suknię Marysieńki – to jej znak rozpoznawczy podczas większych wydarzeń w Da Vinci. Teraz czuje, że jest w odpowiednim miejscu i że nadszedł kolejny etap w życiu zawodowym. Może dlatego zaraża uśmiechem i dobrą energią. A że energii ma mnóstwo, dzieli ją na kilka obszarów: jest prezeską Fundacji Rozwoju Aktywności „Progress”, do niedawna była wiceprezeską Stowarzyszenia Kobiety i Wino, na sercu leży jej rozwój turystyczno-gospodarczo-społeczny ziemi świętokrzyskiej, którą wybrała sobie na swój dom oraz, last, but not least, rozwój Polskiej Izby Gospodarczej Gastronomii, której niedawno została prezeską. To teraz numer jeden – budowanie silnej gastronomii siłą jej interesariuszy. Zdaje sobie sprawę, że działając na rzecz branży gastronomicznej przestanie być, a zacznie bywać w Podzamczu. Ale jak podkreśla – jest na tym etapie, że nikt jej nie zatrzyma. A Da Vinci to w tym momencie marka sama w sobie. Nadszedł czas na pracę na rzecz szeroko pojętej gastronomii.