Wino dobrze się starzeje
Udostępnij artykuł
To nieprawda. Przynajmniej jeśli chodzi o ogromną większość win, z którymi zwykle się spotykamy. Francuskie czy włoskie klasyki gatunku, którym 50-cio czy 100-letnie leżakowanie w piwnicach dodaje uroku, jedwabistości i dostojności stanowią promil światowej produkcji. Tak jak promil wśród kupujących stanowią ci, których na takie wino stać. Przeciętnego klienta nie spotyka zatem dylemat, czy jego wino ma leżakować jeszcze 10 czy 20 lat. No chyba że powiedzenie „im starsze tym lepsze” odbierze zbyt dosłownie.
Prawda jest taka, że wina, które kupujemy na co dzień to wina do konsumpcji natychmiastowej. Niektóre z nich już zdążyły poleżeć trochę w piwnicy zanim producent wypuścił je na rynek, ale są to wymogi konkretnych apelacji. Stąd nie problem spotkać w sklepie butelkę np. hiszpańskiej grand reservy, której rocznik zbiorów cofa nas pamięcią do tego co robiliśmy pięć lat temu. Ale naprawdę nie ma potrzeby, aby takie wino czekało jeszcze dłużej na wypełnienie swojego ostatecznego przeznaczenia.
Oczywiście są wina, które kilkuletnią zwłokę wytrzymają bez większego szwanku na jakości. To dotyczy głównie czerwonych win z mocnych, kwasowych i taninowych odmian, takich jak cabernet sauvignon czy tempranillo. Ale i tu trzeba uważać żeby nie przekroczyć punktu, w którym wino stanie się matowe i zupełnie nieatrakcyjne w smaku.
Z winem białym jest zazwyczaj jeszcze gorzej. Tu decyzja o odłożeniu na półkę i czekaniu na odpowiednią okazję może okazać się bardzo bolesna. Zarówno dla wina jak i właściciela zawiedzionego podniebienia. To kwestia braku tanin, które występują tylko w winach czerwonych, stanowiąc ich naturalną ochronę przed zbyt wczesną śmiercią aromatyczną.
Nieco bardziej odporne na upływ lat są wina deserowe i wzmacniane, bo tu stężenie cukru i alkoholu działa jak dodatkowy konserwant. Jednak i te wina po pewnym czasie tracą swój połysk, świeżość aromatów i zalotną kwasowość kontrastującą pięknie ze słodyczą. Zawiedzionym czytelnikom, którzy właśnie dowiedzieli się, że od kilku lat trzymają na osiemnaste urodziny swojego dziecka wino, które w tej chwili smakuje pewnie jak nasiąknięty octem karton (i wszystkim, którzy jednak chcieliby nabyć wino, które otworzą drżącymi z podniecenia dłońmi za 10 czy 15 lat) radzę, aby taki zakup skonsultowali ze specjalistą i niestety przygotowali na tę okoliczność trochę więcej gotówki niż na zwykłe weekendowe winiarskie zakupy.