Winnica z pasji. Z wizytą w Winnicy Miłoszówka
Udostępnij artykuł
W otulinie Kazimierskiego Parku Krajobrazowego, we wsi Huta, pomiędzy Nałęczowem a Kazimierzem Dolnym, na winiarskiej mapie Polski znajduje się miejsce szczególne. Niewielka, młoda, rodzinna manufaktura wina – Winnica Miłoszówka.
Miłoszówką zainspirowałam się w czasie tegorocznego festiwalu wina w Kazimierzu Dolnym, a źródłem owej inspiracji okazało się wino Lindo. Kieliszek Lindo i kwadrans rozmowy z parą właścicieli wystarczyły, aby rozbudzić moją ciekawość. Chwilę później ta niewielka manufaktura wina otrzymuje Złotego Koguta, nagrodę w plebiscycie publiczności. Z tym większą przyjemnością przyjęłam zaproszenie na degustację i spacer po winnicy.
Umawiamy się na połowę sierpnia. Idealna pogoda. Pełnia lata zachęca do nowych doświadczeń. Witają mnie gospodarze, Sławomir i Agnieszka Miłosz. Po naszym pierwszym spotkaniu w Kazimierzu wiedziałam, że dzień spędzony w Miłoszówce będzie na pewno miły (jak się później okaże „miło” to słowo klucz) i pouczający. Tak się dzieje, gdy poznajemy kogoś, kto już przy pierwszym kontakcie zaraża swoją pasją i pozytywnym nastawieniem.
Niewielka manufaktura wina kryje dodatkową atrakcję. Mieści się tu osada turystyczna Miłoszówka. Przy winie Miło, w klimatycznej piwnicy zaczynamy rozmawiać o tym, jak to wszystko się zaczęło i jak powstało to szczególne miejsce. Właściciele winnicę założyli w 2015 roku. Cztery lata później rozpoczęli produkcję pod własną etykietą. Spisuję najważniejsze punkty naszej rozmowy, żeby nie przeinaczyć słów Miłoszów. Bo w tych słowach, wiernie odtworzonych, jest pasja i czuć wyjątkowy vibe, którym chciałabym się z wami podzielić.
Skąd myśl, żeby zostać winiarzami?
– Zaczęło się od zakupu ziemi w okolicach Nałęczowa, we wsi Huta. Postawiliśmy dom, na 3 hektarach ziemi uprawialiśmy maliny, posadziliśmy niewielki sad, a na pozostałej ziemi sialiśmy zboża. Z biegiem czasu zatęskniliśmy za kontaktem z ludźmi, założyliśmy niewielką osadę turystyczną z bazą noclegową – Miłoszówkę. Kiedyś nasz przyjaciel przyjechał nas odwiedzić i spacerował po naszym polu. Kiedy wrócił, zapytał, dlaczego nie posadzimy winorośli, skoro mamy tak pięknie nasłoneczniony stok. To był ten impuls. Jeszcze tego samego dnia wiedzieliśmy, że to zrobimy. I tego samego roku zasadziliśmy 100 sadzonek. Obecnie mamy 4 białe i 3 czerwone odmiany winorośli. Przez pierwsze 2 lata kształtowaliśmy krzewy, a trzeciego roku zrobiliśmy pierwsze wino, takie domowe. W kolejnym roku winogron było więcej, w następnym jeszcze więcej. Stanęliśmy przed wyborem, czy robić wino w sposób domowy, czy też zająć się tym profesjonalnie. Zaczęliśmy dosadzać krzewy, inwestować w sprzęt rolniczy i w profesjonalne wyposażenie winiarni. Od 2019 r. jesteśmy Winnicą Miłoszówka. I czujemy, że jesteśmy w miejscu, w którym zawsze chcieliśmy być.
Czemu zawdzięczacie jakość swoich win?
– Mieliśmy świadomość, że nasze pierwsze wina nie są idealne, popełnialiśmy błędy. Ale też sukcesywnie zdobywaliśmy wiedzę, pracowaliśmy nad ich jakością. Dziś nasze wina smakują odbiorcom, co nas bardzo cieszy. Cały czas intensywnie pracujemy. Wiemy, że nie możemy spocząć na laurach, bo jeszcze jest wiele do zrobienia. Praca w winnicy szybko stała się naszą pasją, sprawia nam wiele radości. Przykładamy dużą wagę do zabiegów agrotechnicznych, pracy z krzewami, kontroli listowia, gron, a także stosowania mikroelementów doglebowo i dolistnie. Zbiór ręczny też ma bardzo istotny wpływ na jakość soku, z którego powstanie wino.
Co zadecydowało o stworzeniu marki?
– Nazwaliśmy naszą winnicę od nazwiska Miłosz. W ślad za tym chcieliśmy zrobić wino, przy którym będzie po prostu miło posiedzieć i porozmawiać. Pierwsze wina miały nazwę Miło, ale oferta się powiększała i zaczęliśmy poszukiwać odpowiedników słowa „miło” i tak powstały Lindo, Nice, Kiva, zobaczymy jak będzie dalej. Bo z winem ma być miło. I w życiu też o to chodzi.
Jakie były pierwsze spostrzeżenia świeżo upieczonych winiarzy?
– Szybko przekonaliśmy się, że praca na winnicy to trochę niekończąca się historia. Każdy może założyć winnicę i produkować wino, trzeba jednak pamiętać, że jest to praca przez cały rok, zarówno w winnicy, jak i winiarni. Każdy miesiąc to praca przy uprawie i pielęgnacji krzewów winorośli, z moszczem winogronowym, a w końcu z samym winem. Tu nie ma odpoczynku, cały czas trzeba mieć rękę na pulsie. A krzewy za ciężką pracę potrafią się odwdzięczyć dobrym jakościowo winem.
Lindo otrzymało Złotego Koguta na Kazimierskim Festiwalu Wina 2023. Jak przyszedł ten sukces?
– Kazimierski Festiwal Wina miał w 2023 r. swój debiut. Pierwszy raz zorganizowano taki event, przyjechało bardzo wielu turystów. Winnica Miłoszówka też pierwszy raz wzięła udział w promocji swojego wina poza miejscem sprzedaży. Wystawiliśmy do konkursu wino Lindo, które zostało laureatem konkursu publiczności i otrzymało nagrodę Złotego Koguta. Głosowano za pomocą aplikacji. Dla nas ta nagroda jest szczególnym wyróżnieniem, bo to nasi degustatorzy, czyli każdy, kto spróbował naszego wina i zagłosował na Lindo, przyczynił się do sukcesu, a przede wszystkim docenił nasze wysiłki, żeby zrobić dobry produkt. To dodaje skrzydeł!
Jakie są zatem wasze plany na przyszłość?
– Plany mamy rozległe. Posadzić nowe odmiany, poszerzyć ofertę naszych win o wina półsłodkie, wina musujące i wino lodowe. Może spróbujemy zrobić wino z podsuszanych gron. Naszym głównym celem jest dotarcie do klientów o różnych gustach i smakach, a wiemy, że można jeszcze wiele zrobić. Drugim ważnym wyzwaniem i celem jest poszerzenie naszej bazy turystycznej w Osadzie Turystycznej Miłoszówka o nowe budynki – może powstanie coś specjalnie dla enoturystyki. U nas jest tak, że rodzi się pomysł i wtedy działamy. Często to potrzeba klientów stanowi impuls do działania. Tak powstała nasza baza turystyczna, a w tym roku rozpoczynamy budowę winiarni. Kolejny pomysł to realizacja eventów, chcielibyśmy stworzyć wydarzenie, na wzór festiwali, które będą się odbywać w naszej winnicy. Kilka winnic już zgłosiło chęć współpracy.
Czyli czujecie misję, aby promować polskie wino?
– Każdy winiarz powinien czuć tę misję. Do promocji polskiego wina dążą wszyscy producenci, nasza winnica też. Trzeba promować lokalny produkt i polskie wino, które dzięki różnorodności smaków może być poważnym konkurentem dla win z innych części świata. W Polsce przybywa winnic, głównie są to manufaktury, z których wina mogą niejednego konsumenta pozytywnie zaskoczyć. Promujmy nasz produkt, polskie wino, tak samo jak nasz polski oscypek, nasze kartacze czy sery z Podlasia. Możemy z pomocą naszych władz zrobić dużo dla branży.
Jakie macie marzenia?
– Marzymy, aby ten rozwój, którego teraz doświadczamy nie zwalniał tempa. Czujemy, że jesteśmy na fali wznoszącej i chcemy wykorzystać szanse, jakie się przed nami otwierają. Nasze doświadczenia pokazują, że marzenia się spełniają, tylko trzeba mocno w nie wierzyć. Kilka lat temu zamarzyliśmy o zamieszkaniu na wsi, prowadzeniu osady turystycznej, a potem o robieniu wina. Wszystko to już mamy. Więc potraktujmy nasze cele w kategorii marzeń. I życzmy sobie, aby się spełniły.
Przypadek stał się inspiracją. Inspiracja wyzwoliła pasję. Za pasją przyszły wiedza i doświadczenie. Agnieszka i Sławomir Miłosz jako winemakerzy osiągnęli jakość i balans, których efektem jest linia win. Zarażają pozytywnym nastawieniem. Są ukierunkowani na rozwój. Mają wizję. Takim ludziom kibicujemy z całego serca! A Osada Turystyczna Miłoszówka jest materiałem na kolejny artykuł. I dla mnie samej miejscem, które hipnotyzuje swoim klimatem, w którym życie płynie wolno w towarzystwie cudownych ludzi i pysznego wina! Wrócę na pewno i to na dłużej, żeby lepiej poczuć ten klimat.