Im dalej w las…
Udostępnij artykuł
…tym więcej drzew. Może w przypadku winorośli tak „drzewo”, jak i „las” wydają się niedorzeczne, ale kto by tam szukał logiki w ludowych porzekadłach. Rzecz w tym, że im dłużej obcuje się z winną materią, tym więcej nie tylko szczepów, regionów czy bardziej lub mniej wybitnych win. Tym częściej także interesują nas mniej oczywiste zakątki winiarskiego wszechświata.
W metodologii oceniania walorów degustowanego wina wskazuje się na oko, nos i usta (tak, tak, pisaliśmy o tym w premierowym wydaniu „Trybuszona”). Oko opowiada różne historie – wbrew pozorom jest ich więcej niż tylko rozróżnienie pomiędzy czerwienią i różem albo bielą i bursztynem. Ale żadna z metodologii oceny wina nie dotyczy elementu, z którym nasze oko konfrontuje się pierwsze – etykiety.
A dzieją się tam niekiedy rzeczy arcyciekawe i nie mówię jedynie o smacznych estetycznie eksperymentach, w których papierowa etykieta wypada z gry, ustępując na przykład wzorom malowanym uzbrojoną w pędzel ręką artysty. Mówię o zaklętych w nich historiach, które uzupełniają te wyrażane przez winiarzy w winach. Właśnie one stały się punktem wyjścia artykułu Bartosza Wilczyńskiego 7 historii zapisanych na etykietach.
O Mirku Krasnowskim i etykietach zdobiących Jego butelki czytaliście już w panelu degustacyjnym polskich pinot noir. Limitowana seria 248 butelek, każda zaetykietowana inną grafiką autorstwa Władysława Edwarda Gałki, artysty z – leżącego nieopodal Winnicy Zodiak – Węgorzyna, była nie tylko wyrazem uczuć artysty, ale także wrażliwości Mirka. Zysk ze sprzedaży przekazano bowiem na fundusz rehabilitacji żony artysty. Ale to niejedyna historia zaklęta w etykietę Zodiakowego wina.
W 2011 roku Mirek wybrał się w okolice Drawska Pomorskiego w Zachodniopomorskiem w poszukiwaniu idealnego miejsca do uprawiania winorośli i… astronomii. Wino bowiem to niejedyna pasja winiarza. Chyba nie myśleliście, że te zodiakalne nazwy są dziełem przypadku? Przy najbliższej okazji zapytajcie Mirka, czy ważniejszy w wyborze miejsca był jeden z najniższych w Polsce poziom light pollution, czy walory terroir. Butelki zawierające jednoszczepowe lub kupażowane solarisy, allegro, seyval blanc, regenty czy pinoty we wszystkich kolorach zdobią wizerunki Ryb, Lwa, Bliźniąt czy Barana – wszystkie oparte na obrazach autorstwa Władysława Gałki.
Nie może więc dziwić, że gdy niespokojny duch skłonił Mirka do produkcji pét-natów, zaprosił on do współpracy znanego poznańskiego streetartowca Noriakiego. To jego wizja, przedstawiająca dachy stolicy Katalonii, zdobi etykiety Barcelona Pét-Nat. I – jak w czasie degustacji wina, jedni czują „podmuch leśnego wiatru o świcie”, drudzy „aromaty ściółkowe i leśne owoce” – tak jedni „widzą” lub wręcz „poznają” te dachy, dla innych z kolei to tylko jeden wielki kod QR.
Ale, à propos QR – zachęcam do skanowania kodu poniżej (w wersji internetowej wystarczy kliknąć link) – zaprowadzi was do filmu autorstwa Mateusza Gzika Taste the Wine, w którym Jacek Kulza odwiedza winnice Gostchorze, Aris i Zodiak.