7 historii zapisanych na etykietach
Udostępnij artykuł
Rzucił pracę w korporacji i został winiarzem. Albo: dostał ziemię po rodzicach i pomyślał romantycznie „może by robić wino”. Czy też: pojechał do Włoch i się zachwycił pięknym winiarskim miejscem, a potem żył i pracował tam, gdzie od wieków robiło się wino. Tyle historii, co winiarzy. Również w Polsce. Lubimy słuchać opowieści. Lubimy też rozwiązywać rebusy. Na przykład te z butelek.
Mam dla was propozycję zabawy winiarskiej: zanim otworzycie z przyjaciółmi flaszkę wina, popatrzcie wspólnie na etykietę i spróbujcie odkryć, co to za historia kryje się w tej kolorowej układance. Może to nie tylko pomysł grafika, ale prawdziwa opowieść z suspensem.
Historia 1 . Winnica Miłosz, Bój się zarazy – wino Pandemiczna Pomarańcza 2021 Bio
To wino opowiada historię trochę nie z tego świata, a jednak bardzo nam bliską. Pandemia. To słowo, które zmieniło naszą rzeczywistość. Ale nie pierwszy raz szybko rozprzestrzeniająca się choroba zachwiała codziennością. Wiele razy w historii pandemia zmieniała bieg wydarzeń. Tak było też między XVI a XVIII wiekiem, gdy ludzi dziesiątkowała dżuma. To z tego okresu pochodzi lekarski strój ochronny wyobrażony na etykiecie Pandemicznej Pomarańczy: długa czarna szata i maska w kształcie dzioba, do którego wkładano tkaninę nasączoną pachnącym olejkiem, by zatrzymać odór rozkładających się zwłok. Lekarz w tej stylizacji na etykiecie win autorstwa Krzysztofa Fedorowicza pojawił się, gdy pandemia wybuchła po raz kolejny – tym razem była to nie dżuma, a covid.
Winnica Miłosz stworzyła to wino dla zdrowia: „Wino Pandemiczne wybija złe myśli, gwarantuje dobry sen, napawa optymizmem i otwiera świetlaną przyszłość” – pisali na swoim profilu na Facebooku jego twórcy, zachęcając do zakupu pierwszych butelek. Warto wino kupić, usiąść wygodnie w fotelu i czytać. Polecam Zaświaty. Opowieści o nieprzemijaniu – wyjątkową historię o tradycji winiarskiej Zielonej Góry i jej kontynuacji. Autorem książki jest Krzysztof Fedorowicz, winiarz i pisarz.
Autor sam o swym winie: „Wytwarzane z gron traminera, pinot blanc, sauvignon blanc, müller thurgau, devina zbieranych między 20 września i 20 października 2021 r. Macerowane przez cztery tygodnie. Świeże, aromaty ziół, owoców liczi, róży, moreli, gruszki, czerwonej i zielonej herbaty. Niefiltrowane, osad naturalny. Z minimalną zawartością siarczynów”.
Winnica Miłosz, Łaz 65, 66-003 Zabór
Historia 2. Winnica Kazimierskie Wzgórza, Pogonić diabła – wino Kogut
Ten kogut to nie wskazówka, że wino należy podawać do drobiu, choć ta historia – fakt – zaczyna się od zjadania kogutów przez pewnego żarłocznego diabła. Ów upodobał sobie okolice Kazimierza Dolnego, a koguty tam żyjące uznał za niezwykle smaczne. Szczególnie uwielbiał czarne z czerwonym dziobem (proszę spojrzeć na etykietę). Jego apetyt był tak ogromny, że w końcu w Kazimierzu został tylko jeden kogut, stary i bardzo mądry. Ukrył się z kurą w przygotowanym wcześniej schronieniu, a zakonnicy z pobliskiego klasztoru pokropili okolice azylu święconą wodą. To skutecznie odstraszyło diabła. Kogut przeżył i stał się jednym z symboli Kazimierza Dolnego. Rozmaite koguty można znaleźć w tym mieście w wielu miejscach, także w piekarni. Wypiekany z drożdżowego ciasta przysmak jest najczęściej przywożoną pamiątką z wycieczki do Kazimierza. Świetną jest też wino Kogut, jedno z trzech z linii Legendy Kazimierskie.
Winiarze o swoim winie: „Wino białe, półwytrawne, kupaż odmian seyval blanc, souvignier gris i johanniter. Dojrzewało nad aromatycznym osadem, później leżakowało w zbiorniku stalowym. Część wina dojrzewała także w nowej beczce z dębu sławońskiego”.
Winnica Kazimierskie Wzgórza, Wylągi 35, 24-120 Kazimierz Dolny
Historia 3. Winnica Wieliczka, Tam, gdzie pasły się mamuty – wino Riesling Szumiący
Czasy, gdy podkrakowska Wieliczka była znana głównie tylko z tego, co ma do zaoferowania pod ziemią, dawno minęły. Dziś na powierzchni, na wzgórzu położonym 3 km od centrum miasta rośnie i dojrzewa skarb równie cenny, jak niegdyś sól z wielickiej kopalni. To owoce szlachetnych odmian Vitis vinifery: chardonnay, rieslinga, sauvignon blanc, merlota i pinot noir. Agnieszka Wyrobek-Rousseau i Piotr Jaskóła, właściciele winnicy, pozostają wierni zasadom uprawy winorośli, których przestrzegali nasi przodkowie. Dziś mówimy, że to winnica biodynamiczna. Co to znaczy? Piotr, który z wykształcenia jest leśnikiem, wyjaśnia to prosto: „Puszcza nie potrzebuje ingerencji człowieka, by żyć – funkcjonuje według swoich naturalnych rytmów wzrostu i obumierania, i tak trwa przez tysiąclecia. Reguły obowiązujące w świecie przyrody są po to, by ten świat się rozwijał. Tak samo w winnicy. Zadaniem winiarza jest poznać te zasady i ich przestrzegać: być wiernym rytmom pór roku i dni, dbać o różnorodność gatunkową, nie używać chemikaliów, które nie służą ani roślinie, ani człowiekowi”. To, w co wierzy głęboko Piotr, naukowo potwierdza Agnieszka – enolożka z dyplomem Uniwersytetu w Montpellier we Francji i ponaddwudziestoletnim doświadczeniem w winiarstwie. Wierność przeszłości widać też na etykietach win z Wieliczki.
– A co to za skała? – zapyta ktoś. To nie skała, lecz archeologiczne odkrycie – a konkretnie fragment zęba mamuta znaleziony podczas wykopalisk w pobliżu winnicy. Na wzgórzu, gdzie dziś pną się krzewy winorośli, kiedyś biegały mamuty i nosorożce włochate. I któryś w trakcie zabawy musiał zapewne utrącić sobie ząb. Znaleźli go archeolodzy, a winiarze umieścili jego rysunek na butelkach – by podkreślić, że są świadomi i dumni z tego, na jakim terenie przyszło im uprawiać winnicę.
Winiarze o winie: „Aromatyczne perliste wino o intensywnym owocowym zapachu i aksamitnym smaku. Spędziło 8 miesięcy nad osadem. Idealne jako aperitif oraz w połączeniu z ostrygami, kawiorem i daniami z owoców morza”.
Winnica Wieliczka, Pawlikowice 1a, 32-020 Wieliczka
Historia 4. Winnica Silesian, Na koniu do winnicy – wino Cuvée 2021
Poznajcie historię rodziny Mazurków i miejsce, w które tchnęli nowe życie. To Bagieniec – mała wieś na Dolnym Śląsku, niedaleko Świdnicy. Mają tu stary poniemiecki majątek, wielki folwark, w którym mieści się gospodarstwo rolne, ale także winnica założona w 2016 roku przez Jarka Mazurka, specjalnie dla córek Soni i Marysi. Rodzina Mazurków od pokoleń zajmuje się hodowlą koni, jej członkowie zdobywali i zdobywają wiele nagród w konkursach jeździeckich, są znani w świecie sportu hippicznego. Ale Jarkowi koniarzowi zamarzyła się inna historia i Mazurek z Bagieńca wybił się na niepodległość. Został winiarzem – rzec można – pełną gębą. Od koni i od rodzinnej tradycji nie odżegnuje się jednak ani on, ani nikt z winiarskiej rodziny. Wystarczy popatrzeć na etykietę.
Na fotografii z rodzinnego albumu widzimy wschodni zaprzęg bałagulski powożony przez Kazika Mazurka – ojca Jarka, cenionego hodowcę koni. Zdjęcie zostało zrobione w czasie pokazów jeździeckich w Książu, w latach 80. XX w. Bałaguła – ten wschodni zaprzęg z terenów dzisiejszej Ukrainy składał się tradycyjnie z czterech najsilniejszych ze stada, ale różnych pod względem umaszczenia koni, ustawionych w jednej linii. Na tych bezdrożach, kiedy np. trudno było przejechać w czasie wiosennych roztopów sąsiedzi wspierali się nawzajem i tworzyli jeden wspólny zaprzęg ze swoich najsilniejszych koni. A każdy koń był innej maści – „z innej parafii”. Taka ta bałaguła jak to cuvée, gdzie każdy szczep jest inny pod względem aromatu i smaku, a po skupażowaniu tworzą razem harmonijną całość.
Winiarze o winie: „Zamknięty w nim zapach agrestu, jabłek i kwiatów bzu przenosi w leniwe letnie popołudnie, gdzie orzeźwiający smak cytrusów równoważy słodkie, rodzynkowe nuty. Aromaty: liście porzeczki, kwiaty czarnego bzu, agrest, cytryna, jabłko. Szczepy: seyval blanc, johanniter, solaris, jutrzenka, hibernal, bianca”.
Winnica Silesian, Bagieniec 20, 58-140 Bagieniec
Historia 5. Winnica Kinga, Odrodzona jak feniks z popiołów – wino Remedium Nigra 457
Odra, Wielka Powódź, dobre wino, pasja realizowana pomimo przeciwności losu i niezwykła gościnność. To wszystko w jednym miejscu – w Starej Wsi w Lubuskiem. Czy możecie uwierzyć, że tutaj wino robi się już od 1985 roku, czyli od czasów, kiedy w Polsce królowały te spod znaku Sophii i egri bikavéra (nie mylić ze współczesnymi, szlachetnymi wydaniami tego słynnego kupażu).
Winnicę Kinga założyli Halina i Wojciech Kowalewscy, a obecnie prowadzi ją drugie pokolenie – Kinga i Robert Koziarscy, czyli córka Kowalewskich i jej mąż. Nie byłoby tej winnicy bez skarbu panonii – legendarnego szczepu deserowego o wielkich, słodkich gronach, który właściciele darzą sympatią do dziś. Rzeka Odra w tej winiarskiej historii pełni bardzo ważną rolę. W 1997, w czasie Wielkiej Powodzi, z winnicy nie zostało w zasadzie nic – w całości uległa zniszczeniu, może poza jednym krzewem odmiany aurora. Nic to – nie ma jak pasja i siła. Dziś winnica kwitnie i przyjmuje gości. A właściciele mają na wszystko Remedium. Kinga zresztą pyta o to Remedium 457 swoich gości – taki rebus. Remedium to lekarstwo lub coś, dzięki czemu możemy zaradzić problemowi, dobre rozwiązanie. To wino z pewnością jest remedium na zły humor, z pewnością też prowokuje długie Polaków rozmowy. A tajemnicza liczba 457? To po prostu 457 km rzeki – jej geograficzny środek: tuż przy nim jest Winnica Kinga.
Wino czerwone wytrawne z odmiany zweigelt, lekkie, bardzo owocowe – czereśnie, wiśnie z subtelnym pieprzem i bardzo dobrą kwasowością – zdecydowanie można pić solo, ale jest też bardzo dobrym towarzyszem jedzenia, np. placków z sosem z dojrzałego pleśniowego sera i cebuli.
Winnica Kinga, Stara Wieś 28, 67-100 Nowa Sól
Historia 6. Nizio Naturals, Już bardziej naturalnie się nie da – wino Owca Johanniter 2019
Gdzieś daleko, na pięknym Roztoczu, wśród rzędów krzewów winorośli pasą się owce – pasą i strzygą trawę. To takie naturalne kosiarki. W tym miejscu zresztą wszystko jest naturalne, od uprawy winorośli i robienia wina naturalnego, przez permakulturowy ogród warzywny, aż do serowarni. Rodzina Nizio to frakcja rewolucyjna winiarzy i farmerów. Ale ich rewolucja winiarska jest szczególna. Tworzą własne państwo rządzące się tylko prawami natury – ich ideą jest stworzenie takiego niezależnego ekosystemu, który nie będzie potrzebował żadnego wsparcia z zewnątrz. Jak piszą: „Farma Nizio Naturals działa jak swojego rodzaju perpetuum mobile, które dzięki współistnieniu zwierząt, roślin, słońca oraz człowieka praktycznie samo wytwarza wartościowe plony. Stawiamy na samowystarczalność, więc nie jesteśmy tylko winnicą, ale też prowadzimy sady, warzywniaki oraz duży folwark zwierzęcy z owcami, kozami, końmi, krowami; w następnym roku przybędą też pszczoły i ptaki”.
A kiedy spojrzycie na piękne, proste etykiety win, ujrzycie cały ich świat – łąkę pełną mniszka, kurdybanka, rumianku, pokrzywy i krwawnika, i radosny zwierzyniec: owce, kozy i konie.
Tak piszą o swojej Owcy: „Jest winem radosnym i eleganckim. Z pewnością zyska głębię smaku w ciągu najbliższych 6–10 lat. Wino intensywne, pikantne i złożone, a jednocześnie lśni owocem. Ma mocny bukiet o nutach miodu, moreli i cydrowego jabłka. To wyjątkowy styl o eksplodującej świeżości i wysokiej kwasowości, z rozwijającymi się nutami przyprawowymi, grejpfruta i miąższu dojrzałej pomarańczy. Zbalansowane, o bursztynowym wyglądzie czy też złotym rumieńcu”.
Nizio Naturals, Wierzchowiska Drugie 163, 23-310 Wierzchowiska Drugie
Historia 7. Cydrownia Zywer, Dziadek to był gość – cydr PańDzieju
Jabłko to polska duma – ale jakże często niedoceniana. Zapomnieliśmy o naszych starych odmianach, które zostały wyparte przez te przemysłowe – idealne, równiutkie i bez smaku. Na szczęście mamy jabłkowe oazy – miejsca, w których dobrzy ludzie zadbali, aby stare sady z historią nie zostały wykarczowane. I robią cydry, zwane kiedyś w Polsce jabłecznikami, z takich odmian jak złota i czerwona reneta, boskop, malinówka oberlandzka, grochówka, antonówka czy koksa.
Cydry idealne do posiedzenia z przyjaciółmi. Taka myśl przyświecała cydrownikom-rzemieślnikom z Podkarpacia, którzy zrobili półsłodki PańDzieju. To hołd złożony dziadkowi Tadeuszowi, który miał piękne powiedzonko „panie dzieju” – używał go często w rozmowach z sąsiadami i przyjaciółmi, żywo dyskutując o pracach polowych, zbliżających się żniwach, polityce czy koniach. Zapewne Panie Dzieju miałby w tych czasach wiele do powiedzenia.
Cydrownicy o swoim cydrze: „Mamy tu połączenie umiarkowanej kwasowości i słodyczy oraz wieńczącą to szczyptę alkoholu. Piękna słoneczna barwa oraz wyczuwalne bretowe aromaty przeniosą cię prosto na polską wieś. Gdy trunek odetchnie w kieliszku i się otworzy (leżakował prawie dwa lata), pojawią się również delikatne owocowe nuty dojrzałych jabłek. Cydr powstał dzięki dzikim drożdżom, bez dodatku dwutlenku siarki, którego niewielka zawartość pochodzi z owoców i jest wynikiem naturalnego procesu fermentacji”.