Cudze chwalicie…
Udostępnij artykuł
Większość miłośników wina w Polsce o polskich winnicach wie mało, a o ich ofercie enoturystycznej jeszcze mniej. Postanawiam to zmienić i jadę w odwiedziny do Winnicy Turnau!
Wyruszam z samego rana. Nawigacja wskazuje 207 km i ocenia, że dotrę na miejsce za 2 godziny i 50 minut. Trasa prowadzi mnie z Poznania drogą S3 w kierunku Szczecina. Mijam Swadzim, Tarnowo Podgórne i Gorzów. Po około 200 km każe mi zjechać na drogę 122 i kierować się na Banie. Potem kawałek prosto i docieram do Baniewic. Przy wjeździe do wsi po lewej stronie wita mnie mała winnica, którą od drogi oddziela rząd tui. Jeszcze chwila i Winnica Turnau staje przede mną otworem.
Turnau to nazwisko, którego ani fanom polskiego wina, ani muzyki nie trzeba przedstawiać. Co najwyżej pojawia się wątpliwość, czy między legendarnym krakowskim pieśniarzem i winnicą istnieje jakieś powiązanie. Otóż tak, Zbigniew i Grzegorz Turnau są kuzynami i – wraz z Jackiem Turnauem (synem Zbigniewa) – wspólnie tworzą Winnicę Turnau – niecałe 40 km na południe od Szczecina. Choć Kraków i Baniewice dzieli ponad 600 km, role i zadania mają podzielone: Jacek jest prezesem zarządu, Zbigniew od 2017 r., kiedy to oddał zarządzanie spółką synowi, przygotowuje spotkania w winnicy, oprowadza po niej i organizuje koncerty (partneruje mu w tym żona Jola). Grzegorz – udziałowiec spółki – regularnie uświetnia swoimi recitalami wieczory w posiadłości. Pomaga też w kontaktach z artystami. Po rodzinie krąży anegdota, że zawsze ciągnęło go do rolnictwa, więc mawiał, że na starość zasadzi poletko szalotki i będzie je uprawiał – no a teraz jest współwłaścicielem wielkiej winnicy. Los był łaskawy, ale i trochę przewrotny.
Gdy gospodarstwo staje się winnicą…
Historia winnicy zaczęła się w 2009 r. od pomysłu ówczesnego pracownika firmy rolniczej Turnauów – Tomasza Kasickiego – który w trakcie urlopu w Hiszpanii zobaczył pola pszenicy sąsiadujące z winnicami i pomyślał, że może i w Baniewicach byłoby to możliwe. Od pomysłu do realizacji nie minęło dużo czasu, bo już w 2010 r. zrobili pierwsze nasadzenia, a cztery lata później cieszyli się własnym winem.
Zanim to się stało, w 2013 r. do Baniewic przyjechał z Niemiec ich (jak mawiają) „skarb”, czyli Frank Faust, enolog i obecny winemaker Turnauów. Frank pochodzi z rodziny o 100-letnich tradycjach winiarskich, sam też prowadzi własną winnicę w Nadrenii. Jego przygoda z winiarstwem zaczęła się, gdy miał 8 lat i dostał od dziadka sekator wraz z instrukcją przycinania winorośli. Teraz ma 44 lata i 36 lat doświadczenia! To on pomógł rozwinąć winnicę i wprowadził w niej ulepszenia: zamiast trawy, która rosła w międzyrzędziach, poradził posadzić rośliny motylkowe, które pomagają regulować wzrost winorośli – występujące na tutejszych parcelach żyzne gleby sprawiały, że rosły one zbyt intensywnie. On też wprowadził winnicę w produkcję ekologiczną – certyfikat uzyskała w 2020 roku. W trakcie tych 10 lat Frank stał się dla Zbigniewa „drugim synem”, a dla Jacka „bratem”, co dowodzi, że rodzinę tworzą nie tylko więzy krwi.
Winnica Turnau, choć największa w kraju, nie zatraciła rodzinnego charakteru ani nie kojarzy się z masową produkcją (mimo że rocznie wypuszcza blisko 200 tys. butelek). Robi wina klasy premium, dlatego największą wagę przykłada się tu do uprawy winorośli. By uzyskać jakościowe wino, dokonuje się selekcji i redukcji gron na krzakach, zostawiając jedynie te położone najbliżej pnia. Wszystko po to, żeby do winiarni trafiały tylko owoce najlepszej jakości. – Z dobrych winogron można zrobić dobre lub złe wino, ale ze złych winogron tylko złe. Dlatego tak ważna jest dla nas praca w winnicy – mówi Jacek Turnau.
Na 37 ha rosną m.in. solaris, chardonnay i pinot noir, a także riesling, hibernal, seyval blanc, rondo, regent i trzy cabernety – cantor, cortis i dorsa. Jak mówią właściciele, korzenie winorośli zdążyły już tak głęboko wzrosnąć w ziemię, że pojawiają się pierwsze sygnały, że siedlisko i terroir mają wpływ na smak i aromat produkowanego przez nich wina.
Tu każdy jest mile widziany
Wraz z końcem zimy Winnica Turnau otwiera się na gości i dla gości – nawet przypadkowych wędrowców. A jest tu co oglądać!
Uwagę przykuwa XIX-wieczny budynek winiarni. Na fasadzie ma wyrytą datę powstania – 1881 r. Jest świadectwem, że już blisko 150 lat temu ten region rozwijał się winiarsko. Za chwilę Zbyszek Turnau opowie mi, że kiedyś każde gospodarstwo miało swoją przydomową winnicę, uprawiano tu też drzewa owocowe. Obok starego budynku winiarni stoi nowoczesny, powstały na jego wzór: mieści się w nim kolejna przetwórnia wraz z piwnicą, w której leżakuje wino w beczkach. Jest tam też miejsce na tworzenie win musujących metodą tradycyjną.
W obejściu dostrzegam winnicę pokazową, w której rośnie kilkaset krzewów. Dowiaduję się, że główne parcele oddalone są o ok. 1,5 km. Trasa do winnicy prowadzi piękną 200-letnią aleją lipową. Zatrzymujemy się na wzgórzu, z którego rozpościera się widok na winnicę i sąsiadujące z nią kilkuhektarowe jezioro. Winorośle chylą się ku niemu, a ono otacza je opieką, tworząc specyficzny mikroklimat: ogrzewa się latem, a jesienią oddaje swoje ciepło krzewom. Dzięki temu winogrona mogą tu dłużej dojrzewać. Jak tłumaczy mi Jacek Turnau, pierwszy zawsze jest solaris (w niektórych latach jego zbiory zaczynały się już w połowie sierpnia), a ostatni riesling (winobranie kończy się na początku listopada). – Każdego roku staramy się zostawiać kilka rzędów johannitera i czekamy na mrozy dochodzące do -8°C. W tej temperaturze zamarza woda w winogronach, a płynny zostaje jedynie bardzo słodki ekstrakt. Z każdego grona wyciskamy zaledwie kilka kropel słodkiego moszczu, który potem fermentujemy, tworząc wino lodowe – mówi.
Atrakcji cała moc
Winnicę Turnau można odwiedzić każdego dnia tygodnia, poza niedzielą, w godzinach 11:00–17:00. W tym czasie otwarta jest winoteka i każdy, kto przyjedzie, dostanie propozycję oprowadzenia po winiarni. Co tydzień w sobotę – w okresie od kwietnia do października, a zimą raz w miesiącu – o 12:00 odbywa się zorganizowane zwiedzanie winnicy i winiarni połączone z degustacją. Trwa ok. 3 godziny, można umówić się telefonicznie, mailowo lub online poprzez stronę winnicy (należy wybrać datę, bilet otrzymuje się mailem). Przewodnicy są różnojęzyczni – mówią po polsku, angielsku, niemiecku i norwesku.
W tygodniu winnica może przyjąć również zorganizowane wycieczki (współpracuje bowiem z kilkoma biurami podróży, które mają taką opcję w ofercie). W winnicy jest przestrzeń koncertowo-degustacyjna na 50 osób, a także przestronna, ale jednocześnie przytulna wiata, która pomieści do 80 osób. Można tam urządzić grilla lub ognisko, posiedzieć przy winie, odprężyć się.
W sali degustacyjnej średnio raz na dwa miesiące odbywają się kameralne koncerty i recitale uznanych artystów, jak Stanisław Soyka, Marek Napiórkowski, Dorota Miśkiewicz, Leszek Szczerba czy Grzegorz Turnau. Te koncerty są czymś dużo więcej niż wydarzeniami muzycznymi – to także zwiedzanie winiarni i degustacje.
Dwa razy w roku winnica zaprasza na 6-setowe kolacje degustacyjne z pairingiem win, które przygotowują uznani szefowie kuchni i cukiernicy z Pomorza Zachodniego. Każde danie jest przez nich komentowane, a dobór wina wyjaśniany. Kolacje te wieńczy koncert i zwiedzanie winiarni. W każdej tego typu imprezie może wziąć udział 50 gości, rezerwacja otwarta jest dla wszystkich, ale trzeba się spieszyć – miejsca wyprzedają się zazwyczaj w ciągu jednej doby! Polecam zapisać się na newsletter, by nie przegapić okazji na udział w wykwintnej kolacji czy koncercie.
Kiedy pytam o plany rozwoju oferty enoturystycznej, Zbyszek Turnau z rozmarzeniem mówi o hotelu z 20 pokojami i restauracją. Przyznaje, że poczynił już krok w tym kierunku i zakupił odpowiedni budynek. Mnie pozostaje trzymać za to marzenie kciuki.