Polskie wina we włoskim stylu
Udostępnij artykuł
W przepięknych krajobrazach Lubelszczyzny, w sąsiedztwie Kozłowieckiego Parku Krajobrazowego, w granicach Małopolskiego Przełomu Wisły, Mariusz Sienkiewicz robi dojrzałe wina w swoim ulubionym, włoskim stylu. Czas, byśmy i my je poznali.
Ziemie, na których dziś znajduje się winnica, Mariusz Sienkiewicz otrzymał w spadku po rodzicach. Było tu gospodarstwo rolne, dobrze prosperujące, ale niezwiązane z winiarstwem. Pan Mariusz w tym czasie zawodowo też nie był związany z winem – rozwijał karierę uniwersytecką, którą kontynuuje. Rolę – owszem – uprawiał od wczesnej młodości, ale hobbistycznie, niezależnie od swojej działalności zawodowej, pomagając rodzicom w codziennych pracach. Kiedy więc na początku lat 90. odziedziczył gospodarstwo, stanął przed dylematem – kontynuować dzieło rodziców, sprzedać, a może zacząć pisać historię tego miejsca na nowo. Jak się domyślacie, wygrała trzecia opcja i na scenę wkroczyło wino.
Prawidłowa kolejność
Winnicę założono w 2016 r. – początkowo miała 25 arów (dziś to blisko 2 ha). Całkowita wielkość gospodarstwa to prawie 15 ha, a właściciel planuje powiększenie areału uprawy winorośli. Zanim jednak plany założenia winnicy zaczęły nabierać kształtów, były podróże. Pan Mariusz mówi, że to dobra kolejność, bo miejsca, które rodzą się z pasji, są ciekawsze – widać tam osobiste zaangażowanie właścicieli, a nie tylko biznes. – Pierwszy kontakt z winnicą miałem w 2005 r. Pracowałem w dużej fundacji, która zajmowała się rozwojem obszarów wiejskich przy wsparciu funduszy unijnych. Za sprawą Marka Gałaja, konsultanta i sędziego winiarskiego, wziąłem udział w wyjeździe studyjnym, którego częścią było zwiedzanie winnic w regionie Mozeli. Oczywiście, to nie wtedy zamarzyłem o założeniu winnicy, ale zacząłem bardziej interesować się winem i wszystkim, co jest z nim związane. Wraz z podjęciem pracy na UMCS w Lublinie, zaczęły się wyjazdy na konferencje naukowe, często na południe Europy. Będąc tam, szukałem możliwości odwiedzenia okolicznych winnic – wspomina Mariusz Sienkiewicz. Potem były rodzinne podróże, m.in. do Francji, Włoch, Grecji, Gruzji, Rumunii, Mołdawii, Chorwacji i Australii – te krótsze, i te całkiem długie, jak miesięczna wyprawa wzdłuż i wszerz Włoch, jaką pan Mariusz odbył z żoną i trójką małych dzieci w ich toyocie.
W 2015 r. był już tak wkręcony w tematy winiarskie, że rozpoczął Studium Praktycznego Winiarstwa pod okiem Romana Myśliwca. Mówi, że zdobył wówczas bardzo przydatne na początku przygody winiarskiej wiedzę i doświadczenie, które zostały zweryfikowane jeszcze wiele razy. Przyznaje, że decyzja o założeniu winnicy była łatwiejsza, bo miał ziemię i doświadczenie rolnicze – byłoby to dużo trudniejsze, gdyby musiał zaczynać od zera.
Winnica powstała 100 m od domu, właściciel nie szukał parceli o specjalnym nachyleniu terenu i właściwej ekspozycji. Krzewy posadzono na osi północ–południe, ale zanim to nastąpiło, przeprowadzono analizy gleby. Okazało się, że ziemia, która od dziesięcioleci służyła do uprawy zbóż i ziemniaków, doskonale posłuży też winorośli. Pod warstwą żyznej ziemi są pokłady gleby gliniastej, ilastej i kamiennej, zaś głębiej kredowej.
Położenie winnicy sprzyja także zwiedzaniu, bo wszystko jest na wyciągnięcie ręki – w razie odwiedzin enoturystów właściciel nie musi specjalnie dojeżdżać. Odwiedzać winnicę można cały rok, po wcześniejszym umówieniu. Pan Mariusz chętnie oprowadza gości i opowiada o pracy nad krzewami i winem. Duże wrażenie robią tu kamienna piwnica i winiarnia, powstałe na bazie starej stodoły – są tam sala degustacyjna i prywatna kolekcja win. W osobnym pomieszczeniu możemy podziwiać beczki i leżakujące czerwone wina. Na wizytę dobrze zarezerwować sobie 1,5–2 godziny, by móc spokojne delektować się pejzażem i degustować wina w towarzystwie lokalnych serów, tradycyjnego pieczywa i oliwy z Krety.
Winnica Sienkiewicz jest jedną z niewielu w Polsce, do której można przyjechać kamperem. Do dyspozycji jest sąsiadująca z nią łąka z infrastrukturą kempingową. Państwo Sienkiewiczowie strudzonego wędrowca ugoszczą nawet w późnych godzinach wieczornych. W planach jest rozbudowa oferty enoturystycznej o noclegi i kameralne koncerty. Już teraz zapraszają na spotkania firmowe w profesjonalnie urządzonej sali.
Miejsce ma znaczenie
Tworzenie wina jest nierozerwalnie związane z przestrzenią, gdzie winorośl rośnie, daje plon, gdzie tworzy się wino, a także z tym, kto za to odpowiada i jak to robi. Terroir dla pana Mariusza ma kluczowe znaczenie w filozofii produkcji wina. – To nie jest tylko sama winnica, gleba, jej skład i położenie parceli, choć są to kwestie ważne. To także ludzie, którzy uczestniczą w tym procesie, stworzona infrastruktura, klimatyczne miejsce dla klientów i gości, zrównoważone podejście do uprawy winorośli i robienia wina. Terroir to serce i prawda, która znajduje się w zamkniętej butelce, ujawniając swoje oblicze po otwarciu – przekonuje.
Pierwsze wina pan Mariusz wypuścił na rynek w 2019 r. Jego Riserva (kupaż regenta i frontenaca) zdobyła wtedy brązowy medal na Konkursie Polskich Win w Jaśle. To wino, w którym odnajdziemy aromaty ciemnych owoców, suszoną śliwkę, miętę, paprykę, kawę i wanilię. Są tu wyraziste taniny i dębowe nuty, które dają długi, przyjemny finisz. To właśnie z Riservy pan Mariusz jest najbardziej zadowolony i to ona najpełniej oddaje charakter jego winnicy. – Lubię wina w stylu barolo czy barbaresco, które powstają ze szczepu nebbiolo, a także chianti i brunello, które tworzy się z sangiovese. Jednocześnie nie próbuję robić z mojej winnicy drugiej Toskanii ani reklamować jej podobnymi hasłami, choć nazwy win przywodzą na myśl słoneczną Italię – śmieje się.
Hybrydy? Naturalnie!
Wbrew coraz powszechniejszej w Polsce modzie, Mariusz Sienkiewicz nie stawia na Vitis vinifery, lecz na hybrydy i częściej niż wina jednoszczepowe produkuje kupaże. Dlaczego? – Przemawia za nimi kilka argumentów – mówi. – Przede wszystkim ekologia: są to szczepy bardziej odporne na choroby i wahania atmosferyczne, a przez to wymagają mniejszej ingerencji i znacznie mniej agresywnej chemii – dzięki temu można zachować naturalność wina. Jest to dla mnie kwestia niezwykle istotna, jako że przymierzam się do uzyskania certyfikatu ekologicznego. To potrwa, bo proces certyfikacji jest czaso- i kosztochłonny, ale już możemy pochwalić się wyjątkową czystością naszych win – tradycyjnych środków ochrony chemicznej używamy w minimalnej ilości, herbicydów i rakotwórczego glifosatu nie stosujemy w ogóle. Większość prac wykonujemy ręcznie, z pomocą rodziny i znajomych. Z kolei kupażowanie niektórych odmian daje ciekawsze wina.
W winnicy znalazło się miejsce dla caberneta cortis, caberneta dorsy, muscatu odeskiego, regenta, frontenaca, seyvala blanc, solarisa, hibernala, souvignier gris i sauvignon blanc (jedynej vinifery). Proporcje win białych do czerwonych są tu dość wyrównane, choć z lekką przewagą tych pierwszych. – Rodacy rzeczywiście gustują w polskich białych winach, jednak moją ambicją jest robić także dobre czerwone i myślę, że mi się udaje – przekonuje. – Osobiście nie przepadam za winami o zbyt nachalnych taninach, przebeczkowanymi, przealkoholizowanymi, w których dębowe garbniki dominują nad owocem. W winach białych nie lubię z kolei nut maślanych i przesadnej krągłości. Są dla mnie zbyt mdłe, dlatego nasze mają inny charakter. Nawet Del Sole (solaris + muscat odeski), mimo niższej kwasowości, wynikającej z użytych do niego odmian, ma rześkość i mineralność, które stanowią ciekawy kręgosłup.
Co w planach?
Kiedy pytam, czy w swojej karierze winiarskiej dokonał jakichś radykalnych zmian w podejściu do wina, mówi, że wszystko dopiero przed nim. Pewnym wyzwaniem będzie rezygnacja z konwencjonalnych drożdży francuskich na rzecz certyfikowanych do produkcji ekologicznej. Zmiana drożdży może istotnie wpłynąć na charakter wina. – Na razie więcej we mnie ciekawości niż obaw – przekonuje. Liczę też na rady innych winiarzy, np. z Winnic Kojder, które od początku produkują swoje wina w systemie ekologicznym.
Przed panem Mariuszem także pierwsze wina z sauvignion blanc. Już wie, że krzewom tej odmiany będzie musiał poświęcić więcej czasu i pracy, szczególnie jeśli chce je uprawiać w systemie ekologicznym. Wyzwaniem będzie też proces winifikacji, gdyż chciałby uzyskać z nich wino rześkie i aromatyczne, w nowozelandzkim stylu. Wierzę, że mu się uda, bo dobrze wie, czego chce, ma wiedzę, doświadczenie i nie lubi kompromisów. To całkiem dobry punkt wyjścia dla doskonałych win.