Kartoteka szczepu: grüner veltliner
Udostępnij artykuł
Austria, choć winiarsko niewielka i stosunkowo nowa na branżowych salonach, ma coś, co każdy z winiarskich krajów chce mieć: gwiazdę, bezbłędnie i odruchowo kojarzoną właśnie z nim. To grüner veltliner. Najczęściej występujący, najbardziej znany, a także – zapewne wielu się zgodzi – najlepszy spośród uprawianych tam szczepów. Przyjrzyjmy się mu bliżej.
Skąd?
Nazwa sugerowałaby, że z północnych Włoch. Grüner veltliner to dosłownie „zielone winogrono z Veltlinu (Valtelliny)” – czyli doliny w Lombardii. Badania nie potwierdzają jednak włoskich korzeni naszego bohatera. Testy DNA nie wykazują związków rodzinnych między nim a innymi veltlinerami – roter veltlinerem czy frühroter veltlinerem. Przyjmuje się więc, że grüner pochodzi stąd, gdzie się później na dobre urządził – z Austrii.
Gdzie?
Domator z małymi odstępstwami – 75% nasadzeń to Austria, czasem zapędzi się do sąsiadów – Węgier, Słowacji, Czech. Jeśli rusza w wielki świat, za ocean, to wybiera USA, a zwłaszcza Wschodnie Wybrzeże.
Jak?
Grüner veltliner to typowy, chłodny Europejczyk. Dobra wiadomość dla acid-headów – kwasowości tu nie zabraknie. Do tego raczej szczupłe ciało, symboliczna słodycz i średni poziom alkoholu. Profil smakowy jest również chłodny, a poza tym świeży i soczysty – limonka, biała brzoskwinia, agrest, grejpfrut. Co jednak najbardziej kręci fanów grünera, to te inne, pozaowocowe nuty, które się w nim czają – jego markerem (czyli cechą, po której rozpoznajemy dany szczep) jest zapach białego pieprzu. Poza nim inne nuty zielone/przyprawowe – zielony groszek, mięta, lubczyk, imbir. Nierzadkie są też akcenty mineralne – niech ich reprezentantem będzie mokry kamień. Jeśli śmiały winiarz zdecydował się zetknąć naszego bohatera z dębową beczką (co nie jest bardzo częste, ale się zdarza), nabiera on nut kremowych (śmietana, masło), a z wiekiem orzechowych i woskowych.
Z czym to pić? Grüner veltliner a sprawa polska
Ten akapit powinien szczególnie zainteresować wszystkich gastronomicznych patriotów. Król naszych niedzielnych obiadów – kotlet schabowy – wywodzi się bowiem prawdopodobnie od austriackiego wiener schnitzla, czyli sznycla wiedeńskiego. A co Austriacy do niego popijają? Grünera, a jakże! Jeśli hołdujemy maksymie what grows together, goes together, czy też po naszemu „pochodzenie ma znaczenie” – to zgodzimy się, że ten szczep powinien zadomowić się na polskich stołach. Nie jest to zły pomysł, pamiętajmy jednak o różnicach między tymi daniami (cielęcina → wieprzowina, brak cytryny w polskiej wersji) i dobierzmy schabowemu do pary któregoś z lepiej zbudowanych grünerów.
Co oprócz tego? Klasycznie, jak w przypadku innych białych, świeżych win – ryby, owoce morza, lekkie dania z drobiu, młode sery i sałaty. Dzięki obecności w GV charakterystycznych zielonych nut, możemy nieco poszaleć z ziołami i przyprawami – będą pięknie ze sobą korespondować. Szparagi i inne nowalijki – cudo! Intensywniejszych grünerów spróbujcie również z bogato przyprawionymi daniami kuchni orientalnej, zwłaszcza z dodatkiem trawy cytrynowej czy imbiru – byle nie za pikantnymi!