Moja historia
Udostępnij artykuł
Mama jest Polką, ojciec Francuzem, dlatego też nie przez przypadek znalazłem się w Polsce. Pracowałem w firmie ojca, organizowałem polowania w okolicach Krosna Odrzańskiego. Spodobało mi się tutaj. Osoba, którą poznałem w Polsce wiedziała, że interesuję się winiarstwem i dzięki temu dowiedziałem się, że przed II wojną światową w tych rejonach istniało dużo winnic. Było to dla mnie bardzo ważne, bo już jako piętnastoletni chłopiec marzyłem o założeniu własnej winnicy. Wpadła mi w ręce książka Bogdana Kresa Winiarstwo na ziemi lubuskiej, w której autor pisał, że na tych terenach produkowano najlepsze wino musujące, które konkurowało z szampanem. Postanowiłem spełnić swoje marzenie tutaj, w Polsce.
Szukałem miejsca na winnicę. Pierwsze krzewy zasadziłem w Dobrosułowie, wsi położonej w gminie Bytnica. Był to hektar chardonnay. Co roku uprawę niszczyły przymrozki, wtedy to kolega z Francji powiedział mi, że mimo pozornie korzystnej lokalizacji nie jest to dobre miejsce na winnicę, ponieważ co roku będę miał problem – właśnie z przymrozkami. Szukałem kolejnego miejsca, aż trafiłem do Gostchorza. Zacząłem w 2008 roku od hektara pinot gris, w następnych trzech latach dosadzałem jedynie rieslinga – około 2 ha rocznie. W 2012 posadziłem po jednym hektarze rieslinga i traminera. Okazało się, że traminer, mimo że dobrze rośnie, to jednak ma bardzo małą wydajność, więc postanowiłem go usunąć. Na jego miejscu znalazł się pinot blanc, a 6 lat temu dołączyło do mojej winnicy 1,5 ha pinot noir. Po latach pracy zauważyłem, że riesling, pinot blanc i pinot noir bardzo dobrze rosną, natomiast pinot gris owocuje nieregularnie, dlatego zamierzam się go pozbyć.
Chcę produkować tylko wino musujące, w okolicy mamy kwaśną ziemię i niedużo słońca, dlatego też wina są kwaśne, a takie nadają się na musujące.
Produkuję musiaki metodą tradycyjną, maszyny sprowadzam z Francji, głównie używane, mające już swoją historię. Chcę robić wino według szampańskiej tradycji, jednak chcę też, żeby różniło się od francuskiego szampana. Zależy mi, by miało świeży i owocowy smak, dlatego uważam, że najlepsze jest, gdy leżakuje na osadzie od 12 do 24 miesięcy. Jest to oczywiście moje zdanie – szanuję też opinie innych.
W tej chwili moja winnica ma 13 ha, uprawiam rieslinga, pinot blanc, pinot noir i pinot gris. Zamierzam sadzić już tylko rieslinga.
Niekiedy jestem w winnicy od rana do zmierzchu, a gdy zdarzy się przymrozek, to pracujemy również w nocy. Zbiory są uzależnione od wielu czynników. Nigdy nie jestem pewny, ile owoców zbiorę, ile zrobię wina.
Cieszę się, że ja i moje wino jesteśmy rozpoznawalni w całej Polsce, sprawia mi radość, gdy ktoś mówi: „Wolę twoje wino niż francuskiego szampana”. Bardzo ważne dla mnie jest też to, że są winiarze, którzy mi zaufali i też robią wino musujące metodą tradycyjną. Wspieram ich, bo to ja ich do tego namówiłem. Mam nadzieję, że okolice Krosna Odrzańskiego staną się zagłębiem wina musującego.
Fot. Małgorzata Kucikiewicz