Maj 2022 w winnicy. Fragment dziennika winiarza
Udostępnij artykuł
„Tęsknota to straszna łajdaczka. Pozwala wierzyć, że życie ma sens” – pisze na kartach Anomalii Hervé Le Tellier. Cytat – można rzec – uniwersalny. Łatwo go odnieść do miłości, jak czyni autor, ale też do krajobrazu, smaku proustowskiego ciasteczka albo wina.
Wino jest owocem konkretnego rocznika, to labirynty korzeni oraz cały okres – często liczony w setkach lat – w którym dany szczep zasiedlał konkretne terroir.
Gdy jest już w butelce, wciąż pozostaje w sferze marzenia i wyobraźni. Karmi zmysły i czasem budzi wspomnianą tęsknotę – za światem, który wyraża, i jaki wyrażało dawniej. Czasem za światem utraconym.
Takie refleksje towarzyszą mi wiosną 2022 roku. W niedzielę, 22 maja budzę się wcześnie. Jestem młody, dwudziestoletni. Nagle, w mgnieniu oka, dociera do mnie, że mam dobrze po pięćdziesiątce. Czasu jest niewiele.
Tajemnica wina
W ostatnich dekadach – w gruncie rzeczy ograniczonych do zmrużenia powiek – próbuję dotrzeć do tajemnicy wina. Do Graala, naczynia i substancji, która nosi w sobie świat najbliższy, działający na wszystkie zmysły, i wielowymiarowy, karmiący wyobraźnię. Projekt jest obliczony nie na jedno życie, ale na kilka pokoleń. Sięga też w przeszłość. Nie wystarczy akademia – wiedza z zakresu uprawy winorośli i produkcji wina. Struktura gleby jest ważna (w okolicach Zielonej Góry mamy przekładaniec gliny, kredy, żwiru i żywego piasku), ale ważniejsze jest, by zapuścić korzenie. Trzeba poznać doświadczenia i losy tych, którzy byli tutaj przed nami.
W winnicę brnę raz odważniej, raz pełen lęku i wątpliwości. Stąd wahanie zanim w kwietniu tego roku podpisałem umowę dzierżawy na kolejną dwuhektarową parcelę w Zaborze. Od dwudziestu lat całą kasę pochodzącą ze sprzedaży wina trzeba wrzucać w ziemię i winiarnię. Nagle, w ciągu roku, koszt założenia hektara winnicy wzrósł o sto procent. Koszt obsługi kredytów jest podobny jak zatrudnienia sześcioosobowej załogi.
Uciec spod ostrzału
W tym roku są z nami siostry Oksana i Natasza, które uciekły spod ostrzału Rosjan. Ich wieś od Mikołajowa dzieli dwadzieścia kilometrów. – Wszyscy stamtąd wyjechali, oprócz naszego tatki, który porusza się o kulach – Oksana nie kryje emocji, ale jest silna, zahartowana. Jej mąż ćwiczy na poligonie pod Lwowem, wkrótce ruszy na front. – Bóg da, że wszystko będzie dobrze – odpowiada zdecydowanie, gdy pytam, czy nie boi się o jego życie.
15 maja jesteśmy na etapie zielonego zbioru. Z pni eliminujemy pędy, na ramionach zostawiamy od czterech do ośmiu latorośli. Gdy na niebie słychać samoloty albo znad lasu wylatują amerykańskie śmigłowce, Ukrainki nieruchomieją. Mam wątpliwości czy winnica pozwoli im wyjść z traumy. Pracuje z nimi i dużo rozmawia po rosyjsku Alieś, czyli Aleksander Hizun – dzięki wizie humanitarnej mógł z żoną i córką opuścić Białoruś. – Gdybym wrócił, najprawdopodobniej trafiłbym do więzienia – przyznaje. Jest dysydentem i intelektualistą, dotąd nie pracował fizycznie, ale w winnicy jest twardy, potrafi sprostać wszystkim wyzwaniom.
Z kolei Robert Kopka przyjechał do nas z Ołomuńca na Śląsku. Jest spawaczem i od kilku lat praktykuje we francuskich winnicach, podobnie jak Sara Sarna. Poznali się w Châteauneuf-du-Pape, ale na razie pracują z nami. Jest jeszcze Magda Miś, dziewczyna winiarza, która pomaga w prowadzeniu winnicy.
Pinot
Graal to oczywiście pinot noir (nie żebym był snobem). Pojawił się u nas w połowie czternastego wieku, za sprawą Karola IV Luksemburskiego. Wkrótce stał się najważniejszym czerwonym szczepem Śląska, czyli Zielonej Góry, bo 90 procent win śląskich rodziło się właśnie w Grünbergu.
Nowa dwuhektarowa parcela zostanie zasiedlona w przyszłym roku przez klony sprowadzone bezpośrednio z Burgundii, tak jak miało to miejsce przed wiekami.
Jeśli porównać dane klimatyczne Dijon i Zielonej Góry, widzimy, że średnie usłonecznienie roczne minimalnie większe jest w Dijon, natomiast w okresie wegetacji (kwiecień–październik) więcej słońca ma Zielona Góra. Zbliżone są temperatury – minimalnie cieplej wiosną i latem jest u nas, a jesienią w Burgundii.
Te dane można sprawdzić na pl.climate-data.org. Polska nie musi być krainą solarisa. Najlepsze warunki ma tutaj Vitis vinifera, przynajmniej w północno-zachodniej części historycznego Śląska.
W okolicach Łazu (15 km na wschód od miasta) mamy jedyne w Polsce stanowisko winorośli szlachetnej rosnącej w stanie dzikim, to znaczy bez opieki człowieka. Obok pinot gris, traminera, chrupki, karmazyna – jest i pinot noir. Winnica oparta wyłącznie na zielonogórskim klonie pinota to jeszcze jeden projekt, ale na razie odłożony na przyszłość.
W Fundacji Tłocznia organizujemy Dni Otwartych Piwnic Winiarskich (w Zielonej Górze jest kilkaset winiarskich obiektów), a ostatnio pracujemy nad stworzeniem kolekcji lokalnych klonów winorośli szlachetnej. Zbieramy i inwentaryzujemy krzewy, które dawniej rosły wśród winnic, a dziś są w lasach, pośród pól, osiedli mieszkaniowych czy przy domach. Bo klucz do przyszłości regionu tkwi w jego przeszłości.
Fot. Moritz Knöringer, unsplash.com