Menu, reż. Mark Mylod
Udostępnij artykuł
Są filmy, które tylko bawią, są filmy, które bawią i uczą. Lecz są i takie, co to potrafią nie tylko mocno wsadzić kij w mrowisko, ale i żwawo nim zakręcić. Niewątpliwie taką produkcją jest Menu w reżyserii Marka Myloda. Dla branży gastro/winnej/foodies pozycja bardziej niż obowiązkowa.
Niech was nie zwiodą pierwsze minuty, niech was nie zwiodą pełne food porn kadry. To nie jest kolejny film o wykwintnym jedzeniu. To nie jest kolejna ckliwa komedia z restauracją w tle. To film o nas, o klientach. O tym, jakim koszmarem jesteśmy dla tych, którzy starają się nas karmić.
Pomimo całej surrealistycznej formy, wszystkich przerysowań, hiperbol i wyolbrzymień, nie jest to obraz wymyślony. Wielu z was odnajdzie tam, niczym w lustrzanym odbiciu, siebie. A im bliżej wam do tak zwanej branży, tym odbicie będzie wyraźniejsze. Swoje zobaczą też aspirujący, szczególnie ci aż nadto ambitni.
Ale dowala się tu nie tylko gościom. Po uszach dostają też ci, co karmią – kapitalne jest zestawienie zawodu kucharza z tym najstarszym na świecie. Szufladka z napisem „usługodawcy” nie musi być wcale bardzo pojemna, by pomieścić różne typy usług. Nic więcej nie napiszę, żeby nie spoilerować.
Menu warto zobaczyć również dla genialnych kreacji. Ralph Fiennes jako szef kuchni Slovik jest tu znacznie bardziej demoniczny, niż gdy wcielał się w Lorda Voldemorta. I tym razem nie potrzebuje masek, czarnego płaszcza ani makijażu. Bluza szefa wystarcza. Z kolei znana z brawurowej roli w Gambicie królowej Anya Josephine Marie Taylor-Joy po raz kolejny pokazała, jak zagrać chodzącą błyskotliwą inteligencję.
Całość dopełniają wspaniale stylizowane na kulinarny serial zdjęcia Petera Deminga i sugestywna muzyka Colina Stetsona. Warto ją odszukać w serwisach streamingowych i posłuchać jej sauté.
Na koniec proponuję zabawę – ile nawiązań i cytatów z popularnych cooking shows uda wam się znaleźć.
Menu obejrzycie w serwisie Disney+.
Menu, reż. Mark Mylod, scen. Seth Reiss, Will Tracy, USA 2022, 107 min.