Rośniemy wraz z polskim winiarstwem
Udostępnij artykuł
Kiedy trzy lata temu Międzynarodowe Targi Poznańskie ruszały z organizacją targów WINO i konkursu polskich win, chyba nikt nie spodziewał się momentu, gdy do oceny jury zostanie zgłoszonych 430 etykiet od 105 producentów. Dziś, w przededniu kolejnej edycji wydarzenia, o wyzwaniach, jakie stoją przed organizatorami, oraz ich oczekiwaniach rozmawiamy z Wojciechem Kokotkiem, dyrektorem Targów Polskich Win i Winnic WINO.
W ubiegłym roku w ewidencji winnic było ponad 468 podmiotów. Teraz jest ich 562, z czego wino produkuje 460 z nich. Czy również odczuwacie ten przyrost na targach?
– Żeby tylko na targach (śmiech). W ubiegłym roku konkurs polskich win, czyli WINOPL, przerósł nasze najśmielsze oczekiwania. Ponad 105 winnic dostarczyło 430 win. Jury miało więc co robić, i to przez dwa pełne dni. Biorąc pod uwagę wspomniany przyrost liczby winnic, będzie jej miało jeszcze więcej. Naprawdę podziwiam jurorów tego konkursu. I trochę im zazdroszczę, bo degustują coraz lepsze trunki.
Ostatnia edycja konkursu stała pod znakiem „musiaków”.
– W dużej mierze tak, bo rzeczywiście w tej kategorii jury przyznało najwięcej medali, a na dodatek mieliśmy w niej też championa. Drugi ten tytuł przyznano za wino czerwone wytrawne (vinifera), trzeci za Blanc de Noirs (pinot noir, pinot meunier). Zresztą mamy już zapowiedzi, że spora część laureatów znów powalczy o medale.
Laureaci już wiedzą, ale przypomnijmy, co daje ten konkurs producentowi wina.
– W największym skrócie: prestiż i rozpoznawalność. Wina medalowe naprawdę wyróżniają się na sklepowych półkach i w restauracjach na tle innych. Klienci chętnie po nie sięgają. Wiem, co mówię. Sam, zanim zostałem dyrektorem targów WINO, zwracałem na nie uwagę.
A jego koszty?
– Zerowe. No dobrze, minimalne, trzeba zapłacić za przesyłkę kurierską i poświęcić kilka minut na wypełnienie formularza zgłoszeniowego. Po ewentualnym nagrodzeniu przez jury, jeśli chce się otrzymać naklejki medalowe, trzeba zapłacić za ich produkcję. I to tyle.
Do kiedy można nadsyłać wina w konkursie? Odbywa się w połowie lutego, prawda?
– Zdradzę nieco kulis. Planowaliśmy ten konkurs w Walentynki, ale żaden sommelier nie dostanie wolnego w pracy (śmiech). Dlatego konkurs odbywa się 12–13 lutego, czyli tuż przed Walentynkami. Spodziewamy się naprawdę dużej liczby zgłoszeń, więc wina muszą do nas dotrzeć najpóźniej w poniedziałek, 5 lutego. Każdy producent polskiego wina, który chciałby poddać je profesjonalnej ocenie, powinien wpisać te daty do swojego winiarskiego kalendarza.
Wróćmy jeszcze do targów WINO i ich skali, bo ona też się zmieniła.
– Po cichu liczymy na rekordową liczbę win konkursowych, ale spodziewamy się też fantastycznych targów. Kilka lat temu zaczynaliśmy kameralnie, niewiele osób słyszało o naszym wydarzeniu. Może przesadziłem, bo odwiedziło je kilkaset osób. Edycja 2023 to już 2,5 tys. zwiedzających. W tym roku, na kilka miesięcy przed startem, musieliśmy uruchomić sprzedaż biletów. To zainteresowanie na pewno odzwierciedla stan polskiego winiarstwa, ale też pracy organizacyjnej i naszej wiary w nie.
W takim razie jak i kiedy winiarze mogą zaprezentować swoje wina publiczności?
– Łatwo zapamiętać, bo targi zaczynamy w czwartek, 21 marca, czyli pierwszego dnia wiosny. A jak? Przede wszystkim polecam bezpośredni kontakt z naszym działem sprzedaży, który już działa pełną parą.
Ponoć w tym roku na targach WINO będą wystawiać się nie tylko winnice.
– No tak, zapomniałbym (śmiech). Winiarze i wystawcy oferujący wszystko, co z winem się kojarzy, zaprezentują się w historycznej Iglicy Międzynarodowych Targów Poznańskich. Z kolei w sąsiednim pawilonie odbędzie się salon polskich alkoholi rzemieślniczych. Będzie można go odwiedzić w ramach biletu na targi WINO, ale wybór kolejności zwiedzania pozostawiam państwu (śmiech).