RIESLING, PINOT & CO. – degustacja win niemieckich
Udostępnij artykuł
Jedyną w swoim rodzaju salę warszawskiej Reduty Banku Polskiego, trwale zachowanej ruiny, która jakimś cudem przetrwała wojenną zawieruchę, odwiedziłem już kilkakrotnie i zawsze przy okazji winiarskich degustacji. Nieodmiennie były to imprezy udane i inspirujące – jednak zorganizowana w czwartek, 18 kwietnia, przekrojowa prezentacja win niemieckich pod hasłem „Riesling, Pinot & Co.” zdecydowanie zasługuje na wyróżnienie. Producenci, dystrybutorzy i sympatycy win niemieckich spotkali się już po raz czternasty – a wszystko za sprawą Niemieckiego Instytutu Wina, od lat kierowanego wprawną ręką Ani Gmurczyk i działającego przy Polsko-Niemieckiej Izbie Przemysłowo-Handlowej.
Pierwszą odsłoną tego interesującego spotkania była degustacja komentowana pod obiecującym hasłem „The Unexpected: German Reds” (w wolnym tłumaczeniu – „Nieoczywista niemiecka czerwień”), prowadzona przez Romanę Echensperger MW. Z trzynastu win aż dziewięć reprezentowało odmianę pinot noir/spätburgunder, co może dawać wyobrażenie o jej znaczeniu w winiarskim krajobrazie Niemiec. Idąc dalej, kilka win oznaczonych było symbolem „GG” (czyli Großes Gewächs – najwyższy poziom jakościowy), jednak zdaniem piszącego te słowa, do miana „wielkiego” pretendowała jedna, może dwie z prezentowanych etykiet: Spätburgunder Steinbuckel GG, 2017 (Weingut Philipp Kuhn, Palatynat), najbardziej ułożone, choć wciąż nieco „dzikie”, ale chyba najlepiej oddające charakter odmiany, z mocno zaznaczonym owocem, wzbogaconym o ziemisto-wapienny posmak. Świetna robota winiarza i żadnych oznak starzenia się wina mimo siedmiu lat od zbiorów! Drugi warty wzmianki pinot to młody, ale już ukształtowany Spätburgunder „Holznagel”, 2022 (Winzerhof Nagel, Frankonia), utrzymany w rustykalnym stylu, z owocem po stronie czerwonej wiśni, ze świetnie zaznaczonymi, drobniutkimi taninami, które nadawały winu zadziorności i głębi. Na przeciwnym biegunie stały dwa spätburgundery GG, które – dyplomatycznie rzecz ujmując – wyszły poza stereotyp, atakując nozdrza i podniebienia nutami to grzybowo-bigosowo-dymnymi (Spätburgunder Silberberg GG, 2018 – Weingut Kreuzberg, Ahr), w ustach na szczęście zachowując świeżość i rześkość, to wręcz gumowo-siarkowymi, mimo 14 miesięcy spędzonych w nowej beczce (Spätburgunder Hassel GG, 2020, Weingut Kaufmann, Rheingau). Czy był to błąd winifikacji? Na stoisku producenta, w innej butelce tej samej etykiety można było bowiem dopatrzeć się tych samych akcentów… Nie o taką „nieoczywistość” nam tu chyba chodziło… Aby uzupełnić krajobraz tej skądinąd ciekawej „masterclass”, dorzućmy dwa słowa na temat odmian „niepinotowych” – spośród czterech win wyróżniał się Syrah 2019 z Weingut Kimich (Palatynat), świetnie ułożony, w stylu zupełnie „nieaustralijskim”, świeży, napięty i bogaty intensywną czerwienią owocu. Co ciekawe, w beczce spędził aż 24 miesiące, a krzewy, z których pochodziły owoce liczą sobie zaledwie osiem lat! I dla przeciwwagi – Cabernet Sauvignon & Merlot Barrique, 2018 (Weingut Bretz, Hesja Nadreńska), mocno skąpane w beczce, pełne nut powidlano-skórzanych. Zdecydowanie wino z gatunku „too much” – choć pamiętajmy, że 2018 był jednym z najgorętszych roczników w Europie (ale nie jest to usprawiedliwienie, bo 2019 był nim również – a wzmiankowany wyżej syrah spisał się znakomicie).
Główna sala zgromadziła imponującą ofertę prawie 200 win od 32 importerów i producentów z całych Niemiec – ze zdecydowaną przewagą Hesji Nadreńskiej. I jeśli można mieć w ogóle jakieś zastrzeżenia, to właśnie do „niedoreprezentacji” pozostałych regionów, które na szczęście jakością swych win nadrobiły niedostatki obecności. Wspomnijmy więc na początek o interesującym producencie z Badenii (Weingut Knab) i jego wyrafinowanym Grauer Burgunder Endinger Engelsberg Spätlese Alte Reben trocken 2022 (uwielbiamy zwięzłość niemieckich nazw… 😉 o świetnej strukturze owocu, przetykanej wulkaniczną rustykalnością. Ten sam winiarz oferował również o rok starszego Spätburgundera Endinger Wihlbach QbA*** trocken o fantastycznej kwasowości i mocnym, zdecydowanym owocu. Podobną charakterność reprezentował Spätburgunder „J” trocken od Jeana Stoddena, z regionu Ahr (importer: Poniente). Ten sam rocznik – raczej chłodny – stąd surowość, „gęsty” i poprowadzony na wytrawnie owoc (żurawina), i wyraźne, acz „kulturalne” taniny. Nic tu jednak nie odstawało, wszystko było spójne i przemyślane – nie dziwiły więc pytania typu „czemu tego wina nie było na ‘komentowanej’?”. Z kolei region Mittelrhein (Nadrenia Środkowa) to dla wielu osób wciąż „biała plama” na winiarskiej mapie Niemiec – a tymczasem również tam znaleźć można wina interesujące i poważne. Matthias Müller przedstawił baterię sześciu znakomitych rieslingów, z których dwa należały do kategorii GG, jeden zaś (Riesling Bopparder Hamm MANDELSTEIN Auslese edelsüss, 2021) był słodki i w swojej klasie nie miał równych podczas tej degustacji. Producent szuka importera w naszym kraju i według mailowych zapewnień sprzed dwóch dni, rozmowy w tym temacie są już coraz bardziej zaawansowane… Mittelrhein obecny był też w ofercie zasłużonego importera Wine rePublic (trzy rieslingi, ze Spätlese Reserve Steinbruch trocken, 2019, Weingut Martin Sturm, na czele), być może ten niedoceniany region doczeka się z czasem lepszej reprezentacji na polskim rynku.
Mimo wszystko nie powinniśmy pominąć tu win z regionu Hesji Nadreńskiej, odnotujmy zatem dwóch producentów: zasłużonego Gunderlocha, który za sprawą importera Secret Wine Cellar, pojawił się ponownie w naszym kraju – i tu koniecznie przywołajmy wytrawnego rieslinga Hipping GG (2022), esencję i definicję stylu, o znakomitej, opartej na brzoskwini i limonce strukturze owocu, ciągle świeżej i pozbawionej – na razie – akcentów naftowych. Te zapewne pojawią się z czasem i uzupełnią aromatyczną intensywność wina, na razie jednak o jego klasie z powodzeniem decydują bogactwo owocu i wybitna kwasowość (cena: 39 euro u producenta – czyli jak na ten poziom całkiem akceptowalna). O ile Gunderloch znalazł znów polskiego importera, o tyle wciąż poszukuje go pani Lisa Bunn. Oprócz „obowiązkowych” rieslingów prezentowała też na swoim stoisku subtelne, stonowane, choć nie pozbawione osobowości Chardonnay vom Kalkstein QbA trocken (2022). Z przyjemnością próbowałem też Rieslinga Nierstein Qba trocken (również 2022), smukłego, opartego przede wszystkim na krzemiennej mineralności, podbudowanej mirabelkowo-winogronowym owocem i uzupełnionej długą końcówką. Mówiąc o chardonnay, nie sposób też pominąć działającego w Nahe Weingut Weber – i znakomicie prezentującego się Chardonnay Monzinger Frühlingsplätzchen trocken (2022). 10 miesięcy spędzone w beczce (z czego 20% w nowej) nie zabiło w tym winie owocowości i lekkości; zwiewny choć wyraźny nos świetnie korespondował z ustami – całość wyważona, oparta na nucie świeżej antonówki i wiosennej łąki. Czy znajdzie się odważny importer tego wina i tego producenta?
Na koniec przenieśmy się do Palatynatu, gdzie działa mały producent Karl Wegner. Tu uwagę zwrócił Sauvignon Blanc Dürkheim QbA trocken (2022), w stylu jakże odmiennym od tego, do którego przyzwyczaiła nas w ciągu ostatnich lat „szkoła nowozelandzka”. Wino znajdowało się niemal idealnie pomiędzy biegunami wyznaczonymi przez rieslinga z jednej strony a chardonnay z drugiej. Stylistyka oparta zatem na owocu, raczej żółtym niż zielonym, z dużą świeżością, jednak bez epatowania nutami agrestowymi i trawiastymi. I dwa znakomite, eleganckie pinot noir (Dürkheimer Fuchsmantel QbA Rotwein trocken, 2017 oraz Dürkheimer Fronhof QbA KLEINOD Rotwein trocken, 2016), oba celujące w styl burgundzki, oba oparte na wiśniowo-porzeczkowym owocu, wciąż świeże, wciąż rześkie – mimo stosunkowo zaawansowanego wieku win.
I jeszcze ciekawostka – stolik obok czerwieniał charakterystycznymi etykietami producenta z Rheingau, Weingut Kaufmann. Tego samego, który zaserwował swoje pechowe (gumowo-siarkowe) GG na degustacji komentowanej. Natomiast Pinot Noir ++ trocken (2022) okazało się winem jędrnym, pełnym czystego owocu, nieco podbitego nutą naturalistyczną, jednak zaskakująco poprawnym i smacznym w porównaniu do „szalonego” GG.
I trochę taka też była – w znaczeniu jak najbardziej pozytywnym – warszawska degustacja. Wina przyjechały do nas z kraju niby poukładanego i uporządkowanego, a jednak na swój sposób, w wielu przypadkach, okazały się nieoczywiste i nieprzewidywalne. Raz jeszcze dziękujemy więc Ani Gmurczyk za zaproszenie i świetną robotę – i już teraz trzymamy kciuki za (oczywisty) sukces kolejnej degustacji Riesling, Pinot & Co. 2025!