Przeżyjmy to jeszcze raz, czyli relacja z Konwentu Polskich Winiarzy w Poznaniu
Udostępnij artykuł
Jak wspominaliśmy w zapowiedziach, przez trzy listopadowe dni serce polskiego winiarstwa biło, głośno – a być może i radośnie – w Poznaniu. Tym razem organizatorem imprezy było Wielkopolskie Stowarzyszenie Winiarzy, całość zaś odbyła się tradycyjnie pod patronatem Polskiego Instytutu Winorośli i Wina. Nie bez dumy informujemy, że za patronat medialny odpowiadała redakcja „Trybuszona”. A oto nasza krótka relacja z poznańskiego spotkania winiarzy:
Zaczynając od frekwencji – XVI Konwent zgromadził łącznie ponad 150 osób w tym przedstawicieli 60 winnic z 14 województw. I warto podkreślić tę ostatnią liczbę, która wskazuje, że w naszym kraju wino powstaje praktycznie w każdym regionie! Czy jest to ciepłe (jak na nasze warunki) województwo lubuskie, czy chłodne podlaskie, i tu, i tam znaleźć można producentów win, które osiągają jakościowo coraz wyższe poziomy (wzmiankę o czerwonych winach z Podlasia znajdziecie wkrótce w zimowych numerze naszego magazynu). Samo Wielkopolskie Stowarzyszenie zakładane było przez 7 producentów. Dziś liczy ich 22 – a przypomnijmy, że Wielkopolska, ze swoimi łagodnymi warunkami klimatycznymi, jakoś nie mogła się wybić na pierwszy plan w krajobrazie rodzimego winiarstwa. Sądząc jednak po aktywności tutejszych producentów i coraz lepszych winach, możemy mieć nadzieję, że i nasz region dołączy niebawem do krajowej czołówki.
Program imprezy obejmował tematycznie chyba wszystkie wątki, interesujące w obecnej chwili polską branżę winiarską. Już pierwszego dnia miały miejsce wystąpienia przedstawicieli Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa oraz Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. Bolączką winiarzy w naszym kraju są – ich zdaniem – wciąż nazbyt restrykcyjne i w sporej części zbędne procedury kontrolne, nierzadko utrudniające i dezorganizujące płynną pracę winiarni. Zwrócił na to uwagę w swoim wystąpieniu Radosław Froń, autor bloga „Paragraf w kieliszku”, na którym znaleźć można bezcenne informacje i porady, jak odnaleźć się w gąszczu urzędniczych wymogów, którymi otoczony jest proces zarówno uprawy winorośli, jak i produkcji wina w Polsce. Swoistym podsumowaniem tej części Konwentu była ożywiona dyskusja, jaka wywiązała się zarówno na sali, jak i w kuluarach.
Dzień drugi, 25 listopada, to już prezentacje i dyskusje na temat tego wszystkiego, co dzieje się w winnicy – począwszy od gleby, a na uprawie krzewów skończywszy, ze szczególnym uwzględnieniem sztuki właściwego prowadzenia winorośli. I ten element, za sprawą interesującego wystąpienia gościa z Włoch, okazał się – zdaniem organizatorów – gwoździem programu drugiego dnia. Livio Vito Tognon, reprezentujący włoską firmę Simonit & Sirch, doradzającą właśnie w zakresie uprawy winorośli, przedstawił jej propozycje i osiągnięcia (wypracowane m.in. u „wielkich tego świata”), będące wynikiem dokładnej obserwacji dystrybucji żywej i martwej tkanki wewnątrz pnia krzewu winorośli, poddawanego rozmaitym cięciom i narażanego w związku z tą – konieczną jednak – procedurą na różnego rodzaju zagrożenia. Konkluzja – poparta demonstracją podłużnego rozcięcia pnia winorośli, na którym dokładnie można było zaobserwować rozmieszczenie żywej i martwej tkanki w kontekście dokonywanych wcześniej regularnie cięć – sprowadziła się do wskazania metody wypracowanej właśnie przez Simonit & Sirch, jako tej, która stosunkowo niewielkim nakładem pomaga osiągnąć wyższą wydajność, jednocześnie znacząco wspierając właściwą gospodarkę wodną wewnątrz samych krzewów. Nie trzeba dodawać, że i ta część wywołała ożywioną dyskusję wśród naszych praktyków (głos zabierali m.in. Marcin Płochocki i Roman Myśliwiec), w efekcie czego z zaplanowanej godziny, spotkanie z gościem z Włoch wydłużyło się prawie dwukrotnie.
Finałem sobotniej części Konwentu był panel degustacyjny polskich win, przeprowadzony pod kątem użycia dębowej beczki – czy w obliczu rosnących cen zarówno surowca, jak i samej beczki, możliwe są jeszcze jakieś substytuty, które będą mogły udanie zastąpić to najbardziej tradycyjne i wciąż najbardziej rozpowszechnione narzędzie przechowywania wina i nadawania mu charakterystycznej ekspresji i głębi aromatu tudzież smak? Dyskusje panelistów nie doprowadziły do jednoznacznych wniosków, a prezentowane wina cechowało zarówno umiarkowane, jak i bardzo hojne użycie dębu. Na warsztat wzięto wina m.in. Kamila Barczentewicza, Winnicy Turnau, Winnicy Vanellus, Winnicy Aris, Winnicy Białe Skały, Winnicy Niemczańskiej oraz Winnicy Pałacu Mierzęcin.
Ostatni dzień Konwentu to z kolei tematy biochemiczne (opryski, woda, bakterie i drożdże) i zamknięcie imprezy, którą można uznać za przedsięwzięcie udane – choć liczba 60 winiarzy na około 500 działających w Polsce nie wydaje się imponująca w kontekście obecności na wciąż najważniejszej imprezie krajowej branży winiarskiej, to nie była ona spowodowana brakiem zainteresowania winiarzy, lecz ograniczoną przestrzenią w hotelu. Trzeba też pamiętać, że Konwent nie raz przechodził trudne chwile i nie raz poddawany był mniej lub bardziej zasłużonej krytyce, wciąż jednak pozostaje tym wydarzeniem, na które czeka się przez cały rok i które jest centralnym punktem kalendarza dużej części winiarskiej braci w naszym kraju. Poza – oczywiście – normalnym cyklem pracy w każdej winnicy i winiarni. Na uznanie zasługuje organizacja Konwentu – komitet organizacyjny stanął na wysokości zadania, cały proces rejestracji uczestników przebiegał sprawnie i bez zakłóceń.
Do zobaczenia za rok, na XVII już (i ta liczba też jest dowód znaczenia i żywotności formuły imprezy) Konwencie Polskich Winiarzy! Tym razem spotkamy się w Łodzi!