Prognoza pogody dla polskiego wina
Udostępnij artykuł
W którą stronę pójdzie nasze winiarstwo? Jakie można postawić diagnozy, jakie są przewidywania? Pozwólmy sobie na odrobinę niezobowiązującego profetyzmu.
Wino jako biznes
Wydaje się, że jest dobrze, ale czy rzeczywiście aż tak kolorowo? Z jednej strony małe winiarnie często narzekają, że wino mają wyprzedane na długo przed końcem sezonu, z drugiej niektóre duże zaczynają mieć już mały kłopot, by na bieżąco upłynniać wino i starsze roczniki gdzieniegdzie zalegają dłużej w magazynach. Dużo zależy tu od sposobu organizacji sprzedaży, strategii marketingowych etc. Producentów działających w większej skali mogą dotknąć za kilka lat takie sprzedażowe problemy. Winogradów szybko przybywa, również poważnych wielohektarowych inwestycji; powstaje pytanie, czy za dynamicznie rosnącym areałem winnic i podażą wina nadąży popyt. Wydaje się, że na razie rośnie on znacznie wolniej.
Wszystko to wpłynie również na politykę cenową, tzn. spadek cen oraz stopniowe wykształcanie się segmentów sprzedaży – od win bazowych, stołowych, przez średnią półkę, aż po klasę premium. Warto tym zmianom się przyglądać.
Przystępność
Odnotować należy fakt, że polskie wino wyszło poza lokalność i trafiło pod strzechy, przez co rozumieć trzeba jego obecność w wielkopowierzchniowych sklepach i supermarketach (reprezentowane są tam np. Winnica Srebrna Góra, Winnica Silesian czy Winnica Niemczańska). To naturalna kolej rzeczy i objaw stopniowej normalizacji rynku. Są i inne ciekawe przejawy tego procesu, np. gliwicka restauracja SzAMMa serwuje tylko wina polskie. Tak samo jest w wine barze Dzikie wino na Kleparzu, który działa na kultowym krakowskim Starym Kleparzu, a poznańska Concordia Taste ma w karcie 200 win od polskich producentów. Nasze wina zaczynają pojawiać się też za granicą. Najczęściej w restauracjach i specjalistycznych sklepach, np. w Anglii, Danii, Szwecji. Niektóre butelki trafiają też do krajów azjatyckich. Pojawiło się zainteresowanie. Polskie wino na światowej mapie winiarskiej to ciągle egzotyczny okaz.
Hybrydy vs Vitis vinifera
Początki współczesnych winnic w Polsce bez wątpienia związane były z odpornymi odmianami hybrydowymi. Do upraw trafiły solaris, hibernal, bianca, seyval blanc, rondo, regent, maréchal foch, léon millot i wiele innych. Spora ich część ciągle z powodzeniem jest wykorzystywana i sadzona. Jednak czas i doświadczenie przyniosły zmiany: wybór dobrych stanowisk pod winnicę jest bardziej świadomy, a co za tym idzie, od kilku lat daje się zauważyć znaczący przyrost odmian z gatunku Vitis vinifera. W nowych winnicach ta tendencja jest widoczna, mało tego – wielu winiarzy zdecydowało się wyciąć hybrydy i posadzić vinifery (tak stało się np. w niektórych winnicach Małopolskiego Przełomu Wisły). Zmiany klimatyczne sprzyjają tego typu posunięciom.
Na pewno ciągle czekamy na wypracowanie zestawów odmian charakterystycznych dla poszczególnych regionów – pozytywnie zweryfikowanych w praktyce i mogących stworzyć fundament przyszłej apelacji, tak jak to stało się na całym świecie. Wciąż w tej dziedzinie trwają eksperymenty, trudno mówić o zdefiniowaniu regionalnym czy flagowych odmianach.
Zmiana klimatu
Dane zebrane ze stacji meteo (IMGW-PIB i z winnic) pokazują kilka prostych, lecz ważnych rzeczy.
Po pierwsze, widoczne jest stopniowe ocieplanie się klimatu.
Po drugie, parametry w winnicach są znacznie korzystniejsze dla winorośli niż te ze stacji meteo w pobliskich miastach.
Po trzecie, dane pokazują, że winorośl ma w tych wyselekcjonowanych lokalizacjach dobre warunki do wzrostu i do dojrzewania gron. Przy wielu globalnych zagrożeniach związanych z ociepleniem klimatu, zmiany w nim zachodzące sprzyjają uprawie winogradów w Polsce. Średnia roczna temperatura wykazuje tendencję wzrostową o około 0,5°C na dekadę. Łagodniejsze zimy, wydłużające się okresy ciepła, wzrost SAT [suma aktywnych temperatur – suma średnich temperatur dziennych wynoszących powyżej 10°C podczas okresu wegetacyjnego – red.] to czynniki, które mocno i pozytywnie zaważyły na możliwościach i jakości polskiego winiarstwa. Konsekwencją jest łaskawsze spojrzenie w stronę Vitis vinifery i przybywanie takich nasadzeń. W wielu winnicach rondo idzie pod nóż, a w jego miejsce trafia np. pinot noir. Co wyjdzie z tej zmiany, czy jest ona bezpieczna? Czas pokaże. Początki są obiecujące, ale trudno uznać 15 roczników wina za materiał dowodzący czegokolwiek, a zwłaszcza przesądzający sprawę. Jednak przyglądanie się temu procesowi jest fascynujące.
Na razie wiele wskazuje na to, że przyrost vinifery będzie coraz bardziej widoczny oraz że winnice będą liczniej powstawać w regionach do tej pory mniej cenionych pod względem winiarskim.
Angielskim szlakiem
Przyglądając się losom polskiego winiarstwa, można dostrzec wiele podobieństw do drogi, jaką przechodziła Anglia. Tam również zaczynano od odmian mrozoodpornych, hybrydowych, stopniowo budowano na nich jakość i styl win. Z czasem pojawiły się pierwsze udane nasadzenia Vitis vinifery (np. pinot noir, chardonnay) i idące za nimi dobre wina jakościowe – proces ten zwieńczyły duże sukcesy bardzo dobrej klasy win musujących. Być może w Polsce czeka nas wkrótce wielki bąbelkowy boom? Pierwsze nader udane wina (np. Winnica Miłosz, Winnica Jakubów, Winnica Smolis, Dwór Sanna, Winnica Gostchorze, Winnica Turnau i sporo innych) już są na rynku. Zatem: Szampanio! Anglosasi! – drżyjcie! Oto nadciągamy.
Wydarzenia winiarskie
Festiwale, święta wina, konkursy, targi, profesjonalnie przygotowane degustacje. Ich liczba regularnie rośnie. Są imprezy o stałych terminach, ale przybywa też sporo wakacyjnych, organizowanych ad hoc – w tym czasie niemal co tydzień w różnych regionach kraju coś ciekawego się dzieje. Ta tendencja się utrzyma. Wino będzie coraz bardziej się popularyzować, a winomaniacy nie będą mogli narzekać na nudę i zastój. Z pewnością na znaczeniu zyska – już teraz coraz bardziej lubiana – enoturystyka. Ta zaś stanie się bodźcem do ogólnego rozwoju turystyki w regionach. Fuzja idealna.
Winna edukacja
Kto chce uczyć się robić wino, zrobi to bez problemu. Kraków, Wrocław, Szczecin, Lublin i inne miasta, uczelnie państwowe i prywatne – już całkiem sporo miejsc oferuje enologię jako kierunek studiów. Są pierwsi absolwenci. Winiarska świadomość i jakość mogą na tym tylko zyskać. Jak mawiali pierwsi winiarze: Per aspera ad astra!
Sukces?
Sporo się u nas dzieje. Winiarze bacznie nasłuchują, uczą się, obserwują trendy, odpowiadają na zainteresowania rynku. Na fali tego, co modne pojawiły się np. pét-naty, długo macerowane wina bursztynowe, wiele udanych musujących itd. Jest to bardzo dobre i krzepiące. Jednak, gdy prześledzić portale internetowe, media społecznościowe, posty, wymiany opinii, można momentami dojść do wniosku, że oto zdobyliśmy winiarski Everest, że teraz to już tylko z górki. Otóż nie. Dobre wina cieszą, dynamika rozwoju polskiego winiarstwa również, ale nie czas na odpalanie fajerwerków. Dużo pozostaje do zrobienia, sprawdzenia. Te – z mocnym okładem licząc – piętnaście roczników daje materiał do przemyśleń i prognoz, ale potrzebujemy znacznie dłuższych okresów, by wyciągać jednoznaczne wnioski, prawidłowo analizować wyniki. Świat wina działa na innych, trochę zwolnionych obrotach. Spore niespodzianki mogą niedługo pojawić się z różnych stron, choćby klimatu czy rynku konsumenckiego.
Do poprawienia jest komunikacja – strony internetowe niektórych winnic wołają o pomstę do nieba, nierzadko szwankuje też kontakt z winiarzami; sporo też pozostawia do życzenia estetyka etykiet. Przydałoby się również organizacyjne dopieszczenie wizyt turystów, uświadomienie sobie wymagań, jakie stawia enoturystyka przed właścicielami winnic.
Może z czasem wyleczymy winiarskie kompleksy, przestając nazywać ten lub inny region „polską Toskanią”, odpuścimy zdumiewającą gigantomanię (wszelkie ogłaszane imprezy, konkursy są „najważniejsze” i „najlepsze”). Zapowiada się szumnie „wielkie premiery” przeciętnych win i sztucznie pompuje nowinkarskie mody, np. na wspomniane pét-naty. Entuzjazmu w tej materii pojawiło się tyle, że tylko patrzeć, jak staniemy się piastowskim pét-natowym mocarstwem skąpanym w mętnej pianie niby-recenzji tych win.
Polskiego wina przybywa, konkurencyjność jest coraz większa. Za chwilę temat zacznie coraz bardziej powszednieć, normalnieć. Winiarzom potrzeba będzie nowych środków, pomysłów, by zaistnieć. Potrzeba będzie czegoś więcej niż obwieszczanie światu, jacy to jesteśmy fajni (bo polscy).
Podobnie z publikacjami. Od kilku lat pisze się o polskim winie dużo, jednak to nie oznacza, że robi się to wnikliwie, krytycznie, z namysłem. Wszystko obciążone jest garbem hurraoptymizmu, miałkimi ocenami win i okraszone swojską nutą „jak bardzo jest dobrze”. Cóż, entuzjazm na pewno wskazany, ale wskazana również pokora i świadomość tego, w którym miejscu naprawdę jesteśmy. Nie ma co zaklinać rzeczywistości.
Wrzućmy bardziej na luz. Świat wina przecież tak bardzo na to zasługuje.