Winnym szlakiem po Meksyku
Udostępnij artykuł
Atrakcyjny pod wieloma względami Meksyk zasłużenie cieszy się olbrzymią popularnością wśród turystów. Zarówno geografia tego kraju (a są tu tereny pustynne, kipiące zielenią lasy, góry oraz wspaniałe wybrzeże kuszące plażami z drobnym, białym piaskiem), jak i bogate dziedzictwo kulturowe bezsprzecznie zachwycają, a związane z nimi atrakcje są w stanie po brzegi wypełnić program nie jednej wycieczki. Dodając do tego wszystkiego znakomite lokalne wina, powstające głównie na zachodnich rubieżach kraju, staje się jasne, że nie sposób ogarnąć wszystkiego podczas jednego pobytu. Do Meksyku najwyraźniej trzeba wracać. Pewne jest jedno; tym krajem nie sposób się znudzić!
Wyruszając do Meksyku z zamiarem przemierzenia go winnym szlakiem koniecznie trzeba się udać na zachód, do stanu Baja California. Tereny te uważane są, i słusznie (powstaje tu 90 procent wszystkich meksykańskich win), za mekkę meksykańskiego winiarstwa. Bynajmniej nie znaczy to, że w innych stanach tego olbrzymiego kraju nie spotka się winogradów czy nie robi wina. Obecnie w Meksyku winorośl uprawia się na terenie 12 stanów, tyle że owoce z 36 tysięcy hektarów meksykańskich winogradów wykorzystuje się w różnych celach – do spożycia, wyrobu rodzynek, soków czy do destylacji. Zaledwie 14 procent stanowią odmiany używane do wyrobu wina. Na terenie całego kraju działa około 230 winiarni, z czego ponad 100 w stanie Baja California.
Z zachodu na wschód
Na upartego można by było po odwiedzeniu kalifornijskich bodeg wsiąść w samochód i, z zamiarem dotarcia do stolicy, przemieszczać się w kierunku wschodnim między lokalnymi winnicami; tyle że jest to opcja dla kogoś dysponującego nieograniczonymi możliwościami czasowymi. Większość przybyszów jednak aż takich rezerw wolnego czasu nie ma, zatem jedynym sensownym rozwiązaniem wydaje się być pokonanie trasy między Tijuaną a Guadalajarą samolotem. Potem już ze spokojem można się oddać zwiedzaniu nie tylko winnic, ale również kolonialnych miast nieprawdopodobnej urody. Niektóre, jak choćby położone w centrum kraju San Miguel de Allende, sprawiają wrażenie zatrzymanych w czasie. Emanująca tu z każdego zakątka atmosfera minionych lat nie pozwala się śpieszyć i niejako narzuca sposób zwiedzania. To zupełnie wyjątkowe, mocno kolorowe i przesycone artystycznym duchem miejsce przez wielu uważane jest za najpiękniejsze miasto w całym Meksyku. Wąskie brukowane uliczki, zadrzewione patia, wyrafinowane detale architektoniczne, kute balustrady składają się na całość stanowiącą doskonały przykład ewoluowania i przenikania się różnych tendencji i stylów od baroku po neogotyk, którego przykład – w postaci kościoła San Miguel Arcángel – stanowi najbardziej rozpoznawalną budowlę miasta.
Specjał z agawy
Podczas długiej podróży na pewno warto zrobić przystanek w stanie Jalisco wśród pól obsadzonych niebieską agawą, z której wytwarza się narodowy trunek Meksyku, czyli tequilę. Odwiedzając jednego z jej wytwórców można poznać proces produkcji, zdegustować w co najmniej kilku odsłonach, zjeść lunch, a nawet spędzić niezapomniany nocleg w pokojach hotelowych ze smakiem urządzonych w olbrzymich beczkach (Hacienda La Cofradia)! Zmierzając w stronę Ciudad de México (stolicy kraju) , warto odwiedzić winiarnie i spróbować świetnych win w Cuna de Tierra czy Tres Raíces. Wcześniej czy później dotrzemy w końcu do nieprawdopodobnej stolicy kraju, stanowiącej prawdziwie buzujący życiem tygiel, w którym majestat historii przenika się z szaleństwem współczesności. Takiemu miejscu na pewno warto poświęcić czas.
Najmniej dwa razy
Planując pobyt w Meksyku według powyższego scenariusza trzeba mieć jednak świadomość, że rezygnuje się z rzeczy najbardziej charakterystycznych dla tego kraju, czyli pozostałości kultur prekolumbijskich, może z wyjątkiem jednej, którą stanowi położone nieopodal stolicy stanowisko archeologiczne Teotihuacán z monumentalnymi piramidami Słońca i Księżyca. Z ich szczytów roztacza się fantastyczna panorama okolicy.
Problem w tym, że na terenach obecnie stanowiących winiarskie zagłębie kraju, czyli w stanie Baja California, śladów prekolumbijskich kultur brak. Panujące tam surowe, półpustynne warunki w przeszłości skutecznie zniechęcały rdzenną ludność do osiedlania się na tych obszarach. Z kolei tam, gdzie do dziś można podziwiać wspaniałe miasta Majów, czyli na terenie obecnego stanu Chiapas (Palenque) czy na Jukatanie (Chichén Itzá), nie uprawia się winorośli i nie robi wina. Także wzbudzającym wielkie zainteresowanie pozostałościom kultury Olmeków w stanie Veracruz , w postaci olbrzymich, ważących ponad czterdzieści ton, wyrzeźbionych w kamieniu głów, nie jest po drodze z lokalnym winem. Jednym słowem staje się jasne, że Meksyk aż się prosi odwiedzić kilkakrotnie, a w najgorszym wypadku przynajmniej dwa razy.
Najbliżej stolicy
Chociaż… będąc w stolicy kraju zawsze można „skoczyć” do winnic w stanie Querétaro, oddalonych od Ciudad de México niewiele ponad 200 km. W skali kraju o powierzchni niemal dwóch milionów kilometrów kwadratowych jest to doprawdy przysłowiowy „rzut beretem”. Szczególnie że winiarnie w stanie Querétaro prezentują spore zróżnicowanie; swoją siedzibę ma tu zarówno rozpoznawalny na całym świecie lider produkcji win musujących Freixenet, całkiem sporych rozmiarów (160 hektarów, z czego 64 pod winoroślą) winiarnia La Redonda, produkująca świetne wino i profesjonalnie zarządzana winiarnia Viñedos Donato, a także maleńka, z zaledwie trzema hektarami winogradów i znacznie większą liczbą koni Hacienda Los Azteca. W tej ostatniej oprócz próbowania lokalnych win, można oglądnąć charreadę, czyli zawody przypominające rodeo. To właśnie w tym celu w posiadłości hodowane są odpowiednie konie. W pobliżu znajduje się także atrakcja turystyczna – wznosząca się na wysokość około 300 metrów skała Peña de Bernal zaliczana do grupy największych monolitów na świecie. U jej podnóża malowniczo rozlokowało się pełne uroku, wielobarwne miasteczko San Sebastián Bernal z wąskimi uliczkami wypełnionymi klimatycznymi restauracjami i sklepikami oferującymi wyroby miejscowego rękodzieła.
Naprawdę długa historia
Pomimo że obecnie wina latynoamerykańskie przede wszystkim kojarzone są z produkcją prawdziwych potentatów, takich jak Chile i Argentyna, to warto pamiętać, że to jednak Meksyk ma za sobą najdłuższą historię produkcji wina w obu Amerykach. Już w 1520 roku konkwistadorzy i misjonarze przywozili sadzonki winorośli do Meksyku, a w 1524 roku Hernán Cortés, ówczesny gubernator Nowej Hiszpanii, zarządził obowiązek uprawy winorośli przez kolonizatorów. W owych czasach każdy statek przybijający do wybrzeży Nowej Hiszpanii zobowiązany był na swym pokładzie mieć sadzonki winorośli i drzewek oliwnych. W 1597 roku w stanie Coahuila założono winiarnię Hacienda de San Lorenzo, która istnieje do dziś pod nazwą Casa Madero. To z Meksyku uprawa winorośli szlachetnej rozprzestrzeniła się na obszary północne i południowe Nowego Świata. Jednak dopiero od powstania w Baja California Bodegas de Santo Tomás w roku 1888 mówi się o winiarskiej produkcji Meksyku. Dziś tamtejsze tereny bez trudu można zwiedzać podążając szlakiem o nazwie ruta del vino, na którym można trafić na prawdziwe perełki. Oprócz wspomnianej Bodegas de Santo Tomás są to między innymi Monte Xanic, Casa Pedro Domecq, Adobe Guadalupe, Barón Balch’é i oczywiście kultowa Casa de Piedra Hugo d’Acosty. Nie sposób pominąć też prawdziwego potentata, którego roczna produkcja to około 9 milionów litrów – L.A. Cetto – chyba najbardziej znany w szerokim świecie producent win meksykańskich. 20% jego produkcji trafia na rynki zagraniczne do ponad 25 krajów. Meksyk naprawdę potrafi zaskoczyć, pod względem winiarskim także.
Zachęcamy do podróży w najdalsze zakątki winiarskiego świata z biurem turystycznym Podróże z Winem. O tym, jak wygląda taki wyjazd przeczytacie na łamach Trybuszona – Świat odkorkowany.