Rywalizacja vs. kooperacja
Udostępnij artykuł
Konieczność napisania wstępniaka wywołała u mnie popłoch. Niby nic takiego, bo przecież piszę każdego dnia, ale jednak… A potem wydarzyły się dwie rzeczy i temat przyszedł sam. Pierwszą (choć kolejność jest tu dowolna) był listopadowy Konwent Polskich Winiarzy, w którego organizacji brałam czynny udział, drugą – zakup fabularyzowanej planszówki „Viticulture: Winobranie”. Co ma gra planszowa do spotkania branżowego winiarzy, zapytacie? Jak się okazuje sporo, a wszystko sprowadza się do kooperacji. Ale po kolei.
Pierwsza, podstawowa, część gry („Winobranie” to jej rozszerzenie) ma charakter rywalizacyjny, na końcu jest więc zwycięzca i są przegrani. Gracz wciela się w dziedzica podupadającej winnicy w Toskanii (wiem, sztampa). Ma do dyspozycji kawałek gruntu, starą tłocznię, maleńką piwniczkę i trzech pracowników. Celem gry jest uczynienie z niej najlepszej winnicy we Włoszech. Aby mogło się tak stać, gracz musi nie tylko wiedzieć, jak produkuje się wino, ale też umieć planować strategicznie, by umiejętnie rozlokować swoich pracowników na polach akcji, które dadzą mu jak największą liczbę punktów zwycięstwa. Akcje te są przedmiotem rywalizacji między graczami, a im wyższa liczba zdobytych punktów, tym lepsza reputacja winnicy.
W „Winobraniu” też się ścigasz, ale już nie z innymi graczami, lecz z czasem i stojącymi przed wami zadaniami. Również tu każdy ruch i decyzja mają znaczenie – gracze mają 6 lat, by osiągnąć dwa cele: zdobyć po 25 punktów i doprowadzić wspólny znacznik wpływów do końca toru gry. Osiągnięcie pierwszego to dowód umiejętności winiarskich i zdolności strategicznych graczy, drugiego – ich umiejętności zarządzania i współpracy. Na końcu albo wszyscy gracze zwyciężają razem, osiągając cele, albo razem przegrywają, jeśli nie uda się im spełnić warunków zwycięstwa.
Nie muszę chyba dodawać, że wariant kooperacyjny gry jest dużo większym wyzwaniem. Przynosi też więcej frajdy i zadowolenia. Podobna refleksja przyszła do mnie w trakcie przygotowań do Konwentu Polskich Winiarzy. Wiele miesięcy temu kilku graczy Wielkopolskiego Stowarzyszenia Winiarzy (i ja na doczepkę), rozmieściliśmy się na polu gry – każdego dnia podejmowaliśmy decyzję za decyzją, realizowaliśmy zadanie za zadaniem, by 26 listopada 2023 roku dotrzeć wspólnie do końca toru gry i powiedzieć: „zrobiliśmy to!”. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie współpraca poszczególnych graczy, świadomość wspólnego celu i wzajemne zaufanie. Innymi słowy, gdyby nie kooperacja.
Gdy po Konwencie rozjeżdżaliśmy się do domów, towarzyszyło nam poczucie dobrze wypełnionego zadania i świadomość, że ze zwycięstwa znacznie lepiej cieszyć się wspólnie niż w samotności. Rywalizację zostawiliśmy sobie na inny dzień, w końcu i na nią przyjdzie czas.