Najbardziej winny hymn narodowy
Udostępnij artykuł
Kraje świata z grubsza podzielić można na winiarskie i niewiniarskie. Wśród tych pierwszych natychmiast przychodzą nam do głowy Francja, Włochy i Hiszpania, nieco później kraje uznawane za należące do tak zwanego Nowego Świata, czyli Argentyna, Chile czy Nowa Zelandia. Kiedy jednak skończy nam się krótka lista krajów w nachalnie oczywisty sposób z winem związanych, zaczynamy sobie zadawać pytanie o obiektywne kryteria takiego przyporządkowania.
Po pierwsze – dość oczywista sprawa – uprawa winorośli powinna stanowić istotny element gospodarki kraju uznawanego za winiarski. Po drugie – ważnym jest, by powstawało tam wino odznaczające się odpowiednią jakością, a patrząc bardziej realnie, przynajmniej jego znacząca część. Kraje głęboko winiarskie mają zwykle także i tę własność, że konsumują wsobnie sporą część produkcji, a także skłonne są wykształcać na jakimś etapie historycznym mniej lub bardziej oryginalny system klasyfikacji jakościowej wina.
Wszystkie te kryteria z powodzeniem spełnia kraj malutki (bo powierzchnią odpowiadający województwu lubelskiemu), wciśnięty między Alpy, Nizinę Panońską i Morze Śródziemne. W Słowenii nie tylko uprawia się winorośl (powierzchnia upraw zajmuje tu niemal 23 tysiące ha), produkuje się także świetne jakościowo wina, a przy tym również całkiem sporo się wypija na miejscu – według oficjalnych statystyk aż 38 litrów rocznie na jednego mieszkańca. Statystyka ta nie uwzględnia jednak spożywania wina wyprodukowanego na własne potrzeby (gdyby tak było, realne spożycie oscylowałoby w okolicach 45–46 litrów na głowę). Co czyni Słowenię jednym z najbardziej „rozpitych” krajów w całym świecie. Więcej chyba pija się tylko w Watykanie – o czym piszemy szczegółowo w niedawno wydanej książce Winne osobliwości.
Osobliwość Słowenii wydaje się tym większa, że wino wpisało się w miejscową kulturę i historię na tyle silnie, by znaleźć swoje poczesne miejsce w… słowach hymnu narodowego, spisanych przez France Prešerena. Jego tytuł – Zdravljica – oznacza w naszym rodzimym języku nic innego jak toast. Wesprzemy się przekładem dokonanym przez naszego serdecznego przyjaciela, promotora win słoweńskich i autora bloga Slovvine.pl Damiana Buraczewskiego: „Znów winorośle nam zrodziły, / Przyjaciele, wino słodkie / Które nam ożywia żyły / Serce i oko rozjaśnia, / Które utopi / Wszystkie smutki / W przygnębionych piersiach nadzieję budzi”.
I oto podczas gdy większość hymnów państwowych wychwala bohaterstwo i męczeńską walkę narodu, wzywając podniośle, by przemocą odebrać innym, co kiedyś niesłusznie zabrali byli, hymn słoweński okazuje się apoteozą pokoju i pomyślności. Miast sięgać po szable, Słoweńcy – porwani hymnem – sięgać mają po kieliszki! Gdybyż tylko kilka innych narodów miało podobną kulturową motywację, w dodatku wpajaną od maleńkości, świat byłby może nieco mniej trzeźwy, ale za to piękny i spokojny.
Jakby mało było treści, sama forma hymnu słoweńskiego również nie pozostawia złudzeń, co do głównej siły kulturotwórczej tego niewielkiego narodu. Układ wierszy tworzy bowiem kształt ściśle związany z treścią utworu. Taką formę nazywa się carmina figurata. W przypadku Zdravlijcy jest to figura… kielicha, o czym łatwo przekonać się poniżej:
Živé naj vsi naródi,
ki hrepené dočakat’ dan,
da, koder sonce hodi,
prepir iz svéta bo pregnan;
da rojak
prost bo vsak,
ne vrag, le sosed bo mejak!
„Za miedzą nie wróg – powiada poeta w ostatnim wersie – ale sąsiad będzie!”. Popijając wina słoweńskie, pomyślcie ciepło o wspaniałym narodzie, który w swoich pieśniach wyprzedza kulturowo większość europejskich nacji.