
Wrocław na kieliszki. Subiektywny przewodnik, gdzie pić i jeść
Udostępnij artykuł
Kiedy myślimy o polskich winach – a te w naszych sercach zajmują szczególne miejsce – to często owe myśli kierujemy na Dolny Śląsk. I zazdrościmy Dolnoślązakom, bo mają na wyciągnięcie ręki świetne butelki z Winnicy Jakubów, Moderna, Jadwiga, Silesian… Ale czy pijają je w wine barach? Czy sprzedają je w sklepach? Sprawdziłyśmy to! Zaopatrzone w listę poleceń i ostrzeżeń od znajomych i rodziny, kierując się też własnym doświadczeniem i intuicją – ruszyłyśmy do Wrocławia!
Maja zna Wrocław, a nawet ma go we krwi. Z urodzenia jest wrocławianką, ale w rodzinnym mieście ostatnimi laty bywa na tyle rzadko, że gdy w końcu przyjechała, odkrywając je na nowo, to achom i ochom nie było końca! I przy okazji pokazała jego fragment Paulinie, która Wrocławia nie zna aż tak dobrze. Zajrzałyśmy w kilka urokliwych miejsc, ale przede wszystkim spotkałyśmy kilka osób, które o kulinarnym i winnym Wrocławiu nam opowiedziały. Należą im się wyrazy wdzięczności. Patrycja Nawrocka, dziennikarka i autorka bloga Wine Thinking wyznała nam, gdzie chodziła na pierwsze randki, jak wrocławianie piją wino i co we wrocławskim winomańskim światku piszczy. Patrycja ma misję nauczania o winie, polecamy jej konto na Instagramie! Jolanta Jurkowlaniec, twórczyni Dinette, znana i ceniona w Polsce restauratorka, najlepiej wie, jakie zwyczaje jedzeniowe mają mieszkańcy Dolnego Śląska. Dobromiła Jankowska, świetna tłumaczka literatury, prywatnie dobra znajoma Pauliny (ponieważ obie dużo pracują, widują się rzadko, ale zawsze przy stole) dała nam pierwsze wskazówki i zabrała na kawę. Dziękujemy wam, świetne kobiety!
Miłe początki, czyli gdzie na śniadanie
Jeśli wasz pociąg, jak nasz, miał gigantyczne opóźnienie, a wy po takiej podróży czujecie, że zjedlibyście konia z kopytami, to polecamy 2. Bistro Giselle. Francuskie bistro ze śniadaniami – oczywiście francuskimi, czyli croissantem i kawą, ale też z bardzo solidnymi daniami, które dobrze wziąć na spółkę. Niestety pomyślałyśmy o tym już po zamówieniu. Sami oceńcie tę subtelną ucztę śniadaniową. Paulina zamówiła Zestaw Francuski, na który składają się croissant, dwa jajka sadzone, ser mimolette, waniliowy fromage blanc, chutney z czerwonej cebuli, rukola, pomidorki cherry, szczypiorek, ziarna słonecznika i masło. Maja zapragnęła dwóch francuskich brioszek wypełnionych jajecznicą, z prażonymi pomidorkami cherry, grillowanym bekonem, prażoną cebulką, szczypiorkiem i rukolą. Zaznaczmy, że Paulina zjadła swoje śniadanie sama i wcale nie chciała się nim dzielić! To Maja uznała, że brioszki z jajecznicą są za duże dla jednej osoby. Można polemizować. I bardzo ważna informacja dla wielbicieli luźnej jajecznicy. W Giselle podają ją dobrze ściętą. Przy zamówieniu koniecznie poproście o wersję, którą lubicie najbardziej.

Zachwyciła nas również 3. Bułka z Masłem na Włodkowica (gdybyście byli bliżej Rynku, wiedzcie, że na Placu Solnym jest 4. Bułka z Masłem 2.0.). W Bułkach znajdziecie śniadania na wytrawnie i na słodko. Bardzo ujęło nas to o nazwie Ranny Ptaszek – jajecznica z trzech jaj, szczypiorek, pieczywo. Bułka podaje też deski z różnymi rodzajami pieczonego mięsa, deski serów, a także podpłomyki i sałatki. No i słodkie, czyli kremowy sernik i bardzo intensywnie czekoladowe brownie. Dobra kawa to ich znak rozpoznawczy, a miłośnicy wina do śniadania też znajdą coś dla siebie – trzeba pytać obsługę o aktualnie dostępne butelki i kartę drinków. Jak ktoś nie jest winny, to mają tu piwa z lokalnego kraftowego Browaru Stu Mostów. Na Włodkowica urzeka klimatyczne patio z wyjściem w stronę bulwaru Tadka Jasińskiego przy Fosie Miejskiej okalającej starówkę. Miejsce to ma zniewalający czar i przemiłą obsługę. Fontanna szemrze, psy leniwie ziewają (bo pieski są tu gośćmi mile widzianymi, na stronie internetowej Bułki znajduje się galeria zdjęć futrzastych gości), a nad stolikami płyną niespieszne rozmowy.
Siedząc 19. W Kontakcie złapałyśmy oddech po gorączce sobotniej nocy. Co za smarowidła! Kontaktowcy zamieniają pomidorki, listki szałwii i rzodkiewkę w przynoszące rozkosz podniebieniu pasty, a do tego – sadzone jajko. W ogóle weganie mają tu raj (z pominięciem jajek, rzecz jasna, ale W Kontakcie nietrudno je pominąć). Dewiza lokalu to „Skomponuj sobie śniadanko”. Komponuje się w rytmie slow, wnikliwie studiując dość spore menu. Rozpaloną wyobraźnię studzi i wyraźne objawy ślinotoku powstrzymuje dopiero przyniesiona przez kelnera taca z zamówionymi talerzykami, pastami i jajkami. Ważni są tu lokalni dostawcy – w karcie kiszonki z Gospodarstwa Rolnego Michała Sznajdera, chałka z piekarni Krzysztofa Krajewskiego Złoto Nadodrza czy jajka z Gospodarstwa Rolnego Szczęśliwa Kurka z Rakowa. Jeśli chodzi o stronę praktyczną, nie byłyśmy głodne aż do wieczora, mimo zrobienia 20 tysięcy kroków – porcje zatem solidne. W Kontakcie, całkiem gratis, macie widok na wrocławskie sedesowce – wieżowce z czasów PRL-u zwane polskim Manhattanem. Ich brutalizm nieco już przybladł, ale wrażenie nadal robią kolosalne. Można konsumować śniadanko i o tym wszystkim dyskutować.


Jeśli zapytamy lokalsa, gdzie zjeść we Wrocławiu, to zazwyczaj usłyszymy: idź do Dinette. A do wyboru są dwa adresy: 8. Dinette Plac Teatralny i 7. Di Cafe Deli Odrzańska. Duszą tych miejsc jest Jolanta Jurkowlaniec. Goście, którzy przychodzili tam dziesięć lat temu, przychodzą i dziś.

Co w Dinette zjeść? Menu zmienia się co kilka tygodni, w rytmie sezonów. Kończą się szparagi, zaczynają soczyste pomidory, a za moment na talerzach wylądują dynia albo grzyby. Kartę dań ograniczają tylko wyobraźnia kucharzy i upodobania klientów. Na śniadanie jajka w różnych postaciach, owsianka albo naleśniki. Po śniadaniu, na pl. Teatralnym menu dostępne jest od 13:00 – szczególnie uwiodły nas żółte gazpacho z paloną kukurydzą oraz kaszanka z jajkiem w koszulce, jabłkiem i olejem majerankowym. A na Odrzańskiej – talerzyki, a na nich na przykład ceviche z mlekiem kokosowym (w jego składzie polędwica z dorsza, krewetki, mięso z małży) lub panzanella (sałatka z grillowanego włoskiego chleba i pomidorów) z burratą (mozzarella ze śmietanką w środku). Pieczywo robione w restauracyjnej piekarni można też kupić na wynos. Do picia kawy, softy, wina (krótka karta, która także czasem się zmienia) i koktajle. Bardzo nam się podoba koncepcja wina idealnie dobranego do miejsca. Dinnette na pl. Teatralnym, tuż przy Operze serwuje Halkę z dolnośląskiej Winnicy L’Opera – bardzo kwiatową, z białą lilią i różą na czele, pełną cytrusów. Jak widać, w Di można spędzić cały dzień – od pierwszego śniadania do ostatniego drinka! W ogóle, zauważamy, że wrocławianie lubią długie poranki przy stole, co łączy ich z krakusami. Jednak chętniej niż mieszkańcy grodu nad Wisłą zostają w śniadaniowniach na dłużej, żeby kontynuować konsumpcję w towarzystwie win i koktajli. Zwyczaj wart upowszechniania!
Zgubić się w ogrodach, czyli bez kawy ani rusz
W planach wrocławskiej wycieczki była też wspinaczka. Zainspirował nas post na jednej z grup dla foodies o wrocławskich miejscówkach z widokiem, czyli miejscówkach na dachach. Wymieniano m.in. kawiarnię Hotelu Monopol, kawiarnię w Muzeum Współczesnym i Cafe Borówka. Niestety nie starczyło czasu – dachy zapisane zostały na liście „Koniecznie wrócić do Wrocławia, bo…”. Za to nasza przewodniczka Miłka Jankowska podpowiedziała nam dwa świetne adresy kawowe, które sprawdziłyśmy i polecamy.

Pierwszy na samym Rynku, przy Muzeum Pana Tadeusza. Prosimy zanotować: Kamienica Pod Złotym Słońcem, kawiarnio-księgarnia 16. Popiół i Diament. Drugi to 5. Cherubinowy Wędrowiec – kameralna kawiarnia w barokowym ogrodzie stanowiącym część kompleksu Ossolineum, czyli Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. Osobista wycieczka: Maja zabrała nas tu na przepiękny dziedziniec biblioteki, gdzie wspominała przygotowania do pisania pracy magisterskiej. Piękna architektura i cudna zieleń.
O zieleni we Wrocławiu chyba warto powiedzieć słówko więcej, bo jest jej obfitość – pięknie wkomponowuje się w kamienice i mosty, których tu też pod dostatkiem. Parki, klomby, panoszące się wszędzie dzikie wino – bardzo nam się to podoba!
A wracając do kawiarń – i w Cherubinowym Wędrowcy, i w Popiele i Diamencie podobne menu: kawy klasyczne, ale i na zimno; ciasta kuszące z witrynek (nie ma stałego ciastowego menu), barokowe wnętrza zachęcające do rozpusty. Polecamy!
Wino? W księgarni? Z największą przyjemnością!

Paulina zasugerowała, żeby część winiarską zacząć od księgarń, bo te są jej oczkiem w głowie, czemu Maja przyklasnęła – wszak takiej selekcji win w księgarniach nie widziała jeszcze nigdzie. Wybrałyśmy się zatem do 6. Cocofli – Books Art Cafe Wine Baru. Ta kameralna księgarnia mieści się w oszałamiająco pięknej secesyjnej kamienicy w Dzielnicy Wzajemnego Szacunku Czterech Wyznań; oferuje przede wszystkim publikacje wrocławskiego wydawnictwa Format, ale ma też szeroki wybór książek dla dzieci i dobrą literaturę od niezależnych wydawców. Jest przestrzenią do dyskusji, spotkań i debat, otwartą na różnorodność. Do dyskusji warto zjeść tu dobre ciasto, napić się kawy zaparzonej według jednej z alternatywnych metod i wina! Zawsze kilka butelek dostępnych jest na kieliszki. Wśród etykiet również te dolnośląskie – m.in. Winnica Silesian i ich najnowsze wino musujące, truskowkowo-śmietankowe Piesecco – kupaż odmian rondo, regent i cabernet cortis; poza tym np. Portugalia, Gaskonia czy Izrael. Wino w kieliszku, na kolanach książka – i nie czujemy, kiedy mija godzina, albo i dwie.

Kiedy piszemy ten artykuł, jeszcze istnieje jedno z kultowych miejsc na księgarskiej mapie Wrocławia – 10. Księgarnia Hiszpańska Wrocław La Librería Española de Wrocław na ul. Szajnochy 5, ale ważą się jej losy, bo właściciel lokalu chce znacznie podnieść czynsz.
To nie tylko sklep z książkami, ale też centrum kultury hiszpańskiej we Wrocławiu. Mamy nadzieję, że pokona przeciwności i pójdziemy tam jeszcze nie raz na vino i cervezę! W Hiszpańskiej polecamy sezonowe ciasta, a wśród nich szczególnie szarlotkę na kruchym spodzie; do słodyczy kawa lub – jeśli ktoś woli – butelka hiszpańskiego piwa Estrella Galicia.
I jeszcze jedno książkowe miejsce – 18. Tajne Komplety w Przejściu Garncarskim. Dla ciała jest dobra kawa, solidne porcje herbaty i domowe ciasteczka, dla ducha – szansa obcowania z legendami polskiego księgarstwa, którzy jako jedni z pierwszych zaczęli pojmować je nie tylko jako sprzedawanie książek, lecz także np. organizację imprez kulturalnych. Oto oni: Grzegorz Czekański – kierownik księgarni i jego ekipa: Michalina Czekańska, Marcelina Pawłowska, Łukasz Plata i Karol Pęcherz. Ci zacni ludzie są również twórcami jednego z pierwszych book trucków. Zapytacie, co to takiego. A my odpowiemy: book truck to jakby food truck, ale zamiast burgerów są książki. Sprytne, nie?
A jeśli winiarnia, to…

Podobno pierwsza we Wrocławiu była 21. Winnica na Solnym. Niepozorne miejsce, które zachwyca podwórkiem otoczonym wysokimi kamienicami porośniętymi zielenią. Kamienice pamiętają XVI wiek. Dyskretnie i cicho, chociaż tuż obok gwarne centrum miasta. Winnica na Solnym to sklep i winiarnia – dzięki temu, że właściciele tego miejsca sami importują wina, mają fajne ceny i selekcję z małych rodzinnych winnic. Bardzo zacna jest choćby karta win francuskich – koniecznie spróbujcie białego cheverny z Domaine Sauger – to kupaż sauvignon blanc i chardonnay ze starych krzewów – pełen cytrusów, czarnej porzeczki, gruszki i ziół. Zaproszono nas tam na butelkę pét-nata, a ściślej naturalnego, niesiarkowanego, jabłkowo-gruszkowo-tostowego Pet’Nata „Ancestrale” od Jeana-Louisa Denois.
Winnica na Solnym zapewnia stałość – sporo win na kieliszki, zawsze wysokiej jakości. Jeśli szukacie miejsca na randkę, spotkanie z przyjaciółką, którą chcecie mieć tylko dla siebie na kilka godzin rozmów lub marzycie, by ukryć się z książką i kieliszkiem świetnego wina – nie mówcie nikomu i idźcie do Winnicy.
A potem na waszej drodze niech staną 22. Zbawcy Win. Wrocławskie winiarskie peregrynacje zakończyłyśmy właśnie tam, w pewne niedzielne popołudnie. Zbawcy to wine bar, gdzie nie tylko wino się polewa, ale też przekazuje się wiedzę o nim – „Zbawcy Uczą” to cykl edukacyjnych spotkań. Jest tu także dużo degustacji związanych tematycznie z sezonową ofertą win, warsztatów winiarskich, spotkań z winiarzami. Do dyspozycji gości są trzy przestrzenie: ogródek od ulicy, kameralne wnętrze wine baru i sklepu oraz podwórko wewnętrzne, gdzie można liczyć na nieco dyskrecji. Zbawcy mieszczą się niedaleko Cocofli (tak samo piękna secesyjna wystawa), a na półkach mają świetne etykiety z Włoch, Francji, Hiszpanii i Polski – w tym m.in. Dom Bliskowice, Rymanów, Zodiak czy Silesian.

Absolutny zachwyt wywołali 13. Pijalni! Zaprowadziła nas tam Patrycja Nawrocka i niech będą jej wielkie dzięki! To mały wine bar na placu Świętego Macieja, w niewielkim pomieszczeniu na rogu zabytkowej kamienicy. Nie ma w nim wielkich przestrzeni, są za to wielkie wina. Ich selekcją zajmuje się i za barem najczęściej stoi Dominika Szpakowska. Dla wina rzuciła sushi i należy jej być za to wdzięcznym, bo sushi lubimy, ale wino to wino – prawda? Niezobowiązująca atmosfera Pijalnych idealnie komponuje się z kartą win, w której rządzą naturaliści. Ponieważ był z nami Mariusz Kapczyński – znawca win z Gruzji – skupiłyśmy się na niej właśnie, dokładnie zaś na Kachetii. Pheasant’s Tears Vardisperi Rkatsiteli 2020 to bursztynowe (jak najbardziej naturalne) wino z qvevri – gruzińskiej amfory zakopywanej w ziemi, służącej do wytwarzania wina w ten sposób od tysięcy lat. Takie bursztyny kochamy! Hasztag promocyjny #tonieprzelewki pasuje do tego miejsca idealnie.
Do 15. Pochlebnej modnie było pójść, zanim to wszystko – czyli moda na foodies – się zaczęło. Niewykluczone zresztą, że „to wszystko” zaczęło się właśnie tam. Paulina pamięta jakiś służbowy wyjazd do Wrocławia, na którym kolega zabrał ją na lunch właśnie do Pochlebnej. Było się potem czym chwalić! Dziś to miejsce trzyma poziom, a nawet samo sobie podnosi poprzeczkę. W karcie bardzo obszerna kolekcja polskich win, o których chętnie opowiada sympatyczna i kompetentna obsługa. Do tego zapewnia ona gościom sporo okazji, by je poznać. Gdy pisałyśmy ten tekst, w Pochlebnej trwał tydzień z Winnicą Moderna, której wina pito na degustacji początkiem sierpnia; chwilę wcześniej odbył się food and wine pairing z winami z Winnicy Jakubów. Serdeczne pozdrowienia dla ich twórców – Michała Pajdosza oraz Nestora Kościańskiego! Poza tymi winiarzami na półce wina z winnic: Rymanów, De Sas, L’Opera, Kindler, Miłosz a także Cydr Smykan i Ignaców.
Przy okazji któregoś ze spacerów wpadłyśmy do położonego nad Odrą w porcie jachtowym
11. OKWineBaru. Szanujemy go za obecność polskich win w karcie, ale miejsce przypadnie do gustu szczególnie miłośnikom klimatu amerykańskiej mariny.
Koniecznie musicie również zajrzeć do:
14. Pizza Kieliszki Butelki – nasi wrocławscy agenci donoszą, że wszystko tam na świetnym poziomie. Fakt: jeśli pizza jest neapolitańska, a o kartę win dbają bracia Jacek i Michał Rusieccy – odpowiedzialni za Wrocławskie Warsztaty Wina członkowie Stowarzyszenia Sommelierów Polskich i absolwenci WSET – to musi być bardzo dobrze. Dodatkowe punkty za hasztagi w karcie win. O co chodzi? Już wyjaśniamy: jeśli, dajmy na to, zastanawiacie się nad czerwonym winem na kieliszki, to możecie wybierać np. pomiędzy bobalem z 2020 r. z hasztagami #czerwone_owoce #bez_beczki #pieprz a cabernet frankiem z 2018 r. oznaczonym: #papryka_zielona #pieprz #czereśnia #lekka_ziemistość. Podoba się nam takie podejście do uczenia o winach.
9. Fam. – nie tylko dla femme fatale! Cudna przestrzeń przy wiadukcie kolejowym w centrum Wrocławia. No i fajny pomysł: wykańczanie butelek, czyli cotygodniowe spotkania przy kieliszkach dobrych niskointerwencyjnych, naturalnych i organicznych win, które jeszcze pozostały w otwartych butelkach; kieliszkach – dodajmy – w bardzo dobrej cenie. Wykańczanie nie zawsze odbywa się pod koniec tygodnia – informacji należy szukać na Fb.
20. Wine Spot – importer win z RPA. Zamknięte w butelkach południowoafrykańskie smaki można na szczęście kupić też przez internet. Uczynimy tak! A przy kolejnej wizycie we Wrocławiu zajrzymy do bistro importera; w menu szczególnie warte uwagi wydają się nam flammkuchen – alzackie podpłomyki z dodatkami (np. bryndzą, śmietaną i porem).
12. Paulisper Vinum – po łacinie dosłownie „chwila dla wina”. Kartę otwierają polskie – dolnośląskie! – butelki. Szanujemy, podziwiamy, zachęcamy, by odwiedzać.
17. Powinno – sklep z bardzo ciekawą ofertą; sporo naturalsów, także z Polski; wina produkowane w małych ilościach, więc jeśli wpadnie wam coś w oko – brać i się nie zastanawiać.
1. Barbara – kultowa miejscówka przy Przejściu Świdnickim. Kiedyś był tu bar mleczny, dziś jest infopunkt, kawiarnia oraz przestrzeń do spotkań, warsztatów i dyskusji. Trzeba powiedzieć o kawie, która palona jest we Wrocławiu, pod marką ETNO Cafe. Tutaj życzenie „smacznej kawusi” nabiera realnego wymiaru!
