Dzikie drożdże [recenzja]
Udostępnij artykuł
Takiej książki na polskim rynku jeszcze nie było, a na pewno nie o winie, co już na starcie daje jej plus 10 do atrakcyjności. Ale to dopiero początek…
Dzikie drożdże Izabeli Kamińskiej to przykład coraz popularniejszego self publishingu, na szczęście bez podstawowych wad tego typu produktu – braku redakcji, marnej korekty i kiepskiego składu (kto choć raz kupił jakiś influencerski e-book, na pewno wie, o czym mówię). To jednak nie jedyna jej zaleta – kluczowy jest tu temat, a więc wino, jednak rozumiane znacznie szerzej niż jako trunek z winogron.
Książka składa się z kilkunastu historii, dla których jest ono jednocześnie pretekstem i kluczem do ich zrozumienia. Ukazuje wino jako element naszej cywilizacji, odkryć, polityki, wojny, sztuki, kultury (w tym popkultury), a także natury i naszej z nią relacji. Moglibyśmy nazwać ją zbiorem esejów o antropologicznych aspiracjach, ale jest też przy okazji książką wspomnieniową i popularyzatorską. To tylko działa na jej korzyść.
O niektórych opisanych w niej historiach pewnie słyszeliście, jak o spustoszeniu europejskich winnic przez filokserę czy o austriackiej aferze glikolowej z połowy lat 80. XX w. – inne jednak mogą być dla was niemałym zaskoczeniem. Na przykład ta, skąd się wzięła moda na australijskie wino w Europie (i co ma do tego Czarnobyl) albo o mandze, która rozsławiła bordeaux w Japonii, a dla jej czytelników była nie tylko rozrywką, ale i ilustrowanym kursem wiedzy o winie. A to tylko cztery z siedemnastu takich winnych historii.
Napisana wprawnym, żywym i osobistym językiem, zachęca do lektury i budzi ciekawość. Bogactwo zdjęć i ilustracji tylko ją podsyca. Muszę przyznać, że trudno było mi się od niej oderwać. Czytajcie!
Dzikie drożdże. Historie o winie
Izabela Kamińska
Manufaktura Książek, 2024
ss. 240, cena: 149 zł