Pieprz i biała śliwka, trochę twardej, soczystej gruszki, chrupkie, słone, bardzo pijalne i bardzo smaczne. Według karty technicznej jest tu niemal 5 g cukru resztkowego – dobrze ukrytego za świeżą kwasowością.
Pét-nat o barwie ciepłego różu. W nosie nuta róży i czerwonej śliwki. Nie brak mineralności i śladu dojrzewania na osadzie, całość osadzona na naturalnej bazie. Jest tu też nietypowy akcent botwinkowy, bąbelki dosyć przeciętne. W ustach trochę szorstkie, z wyraźną goryczką, taniną i aptecznym muśnięciem.
W nosie dominuje landrynka. Usta – czy lepsze od nosa „odrobinę”, czy „trochę”? Wino – pudrowo-różowo-malinowe – z jednej strony problematyczne, z drugiej nieinwazyjne i „tarasowe”. Pod naszą szerokością geograficzną może znaleźć wielu zwolenników.
Średnia intensywność aromatu. Nieskomplikowane, choć uczciwe. Bąbel nieźle ustabilizowany, przy raczej średnim poziomie kwasowości. Brak może trochę głębi i elegancji. Jak na wino wytwarzane metodą klasyczną, za dużo tu przetworzonego, landrynkowego owocu, za mało wyrafinowanej drożdżowości.
Kolor wręcz pomarańczowy, „nowoprowansalski”. Intensywny, słodkawy nos z akcentami gumy balonowej czy wręcz ciasta francuskiego posypanego owocowym pudrem. Charakter owocu porzeczkowo-poziomkowy, zamiast kwasowości mamy tu jednak goryczkę. Niekonsekwencja na linii nos-usta, trochę brak ciała, energii i wypełnienia.
Jasnoaperolowa barwa. Ładne musowanie, aromat porzeczkowy z wyraźnie zaznaczonym drożdżowym dodatkiem w typie placka ze śliwkami. Być może dojrzewanie na osadzie trwało całkiem długo. Wino dosyć złożone, choć na odcinku kwas-cukier można byłoby zrobić coś więcej.
Kolejny pét-nat brut nature. Kolor – „łosoś z późnego zbioru”. O takie pét-naty walczymy! Nos szlachetnie owocowy – z jabłkiem, mirabelką i gruszką. Soczysta, ogryzkowa nuta i kwasowość w ustach. Jabłko, biała brzoskwinia. Nie brak ciała: solidna struktura dobrze rozprowadza smak po ustach. Echo aspiryny nie przeszkadza w pozytywnym odbiorze całości.
W aspekcie pijalności wino mocno się broni, nic się tu nie odkleja, owoc ujęty we właściwej perspektywie; w nosie truskawka, w ustach cytrus, malina i wiśnia uzupełnione nutą nabiałową. Po chwili wychodzi dobrze ułożona kwasowość, do tego świetna perlistość. Nieprzesadnie długi finisz, bez zalegających nut goryczkowych.
Kolor kompotu rabarbarowo-jabłkowego, widoczne lekkie zmętnienie. Niewiele owocu w nosie i ustach (można doszukać się maliny i rabarbaru). Technicznie jednak poprawne. Być może był tu dłuższy kontakt z osadem, wyczuwalny zaczątek taniny i nuty kefirowe. Kolejne wino z balansem przesuniętym w stronę kwasowości. Dobra, utrzymująca się końcówka.
Kolor… malinowego płynu do mycia naczyń. W nosie poetyka landrynkowa, ale w jakimś bardziej szlachetnym sznycie (malina, porzeczka). W ustach kwasowość nie najgorzej połączona z cukrem, z goryczkowym akcentem w niezbyt długiej końcówce. Jeden z archetypów polskiego półsłodkiego różu, nie wywołujący skrajnych emocji.